piątek, 21 grudnia 2012

1.

"Ahhh, Cristiano i to jego ciało. Mogłabym oglądać godzinami,tak bardzo chciałabym je dotknąć.Rozmarzona myślałam,zamiast pomóc trenerowi,przecież kazał mi rozłożyć pachołki, idiotka, weź się do roboty bo zawiedziesz brata, a do tego już nie będziesz mogła go oglądać.Poszłam do magazynu i wyjęłam wszystko co było potrzebne,odwróciłam głowę a moje oczy od razu wylądowały na zgrabnie wypinającego się Arbeloę. Kurwa! Miałam tego nie robić, nasze czasy już minęły.Jednak często wracam do naszych czułości. Po jakimś czasie zorientowałam się,że myślę o niebieskich migdałach a moja mina przy tym jest jednoznaczna, do tego chłopcy z Realu dziwnie się na mnie patrzyli,ale wstyd. Szybko się ogarnęłam i rozłożyłam pachołki,schyliłam się żeby je poprawić i poczułam porządnego klapsa na tyłku. W mgnieniu oka odwróciłam się, najwidoczniej było to bardzo zabawne bo piłkarze nie mogli powstrzymać się od śmiechu.
-Cris?! wszystko gra? 
-Tak, chciałem sobie tylko dotknąć, ale może po treningu będzie cię stać na więcej niż "Cris,wszystko gra?".
-Ty prosiaku! 
-Prosiakiem, to ja mogę dopiero zacząć być-ton jakim to powiedział, był tak seksowny,że aż nogi mi się ugięły.
-Powinnam wracać na ławkę.Zabawimy się później-mrugnęłam jednym okiem i zgrabnym krokiem ruszyłam w stronę ławki."
*Biiiiip*Biiiiip*Biiiip*
W tej chwili budzik przerwał moją sielankę.
-Boże,dlaczego zawsze mi się śnisz?-powiedziałam na głos.
-Oooo,a o kim to tak śnisz?
-Calletti? A co ty robisz o tej godzinie w moim pokoju?
-Szukam mojego sweterka, myślałem,że może gdzieś się tutaj zapodział.
-Yhm, myślę,że jednak nie trzymam męskich ciuchów w swojej szafie,proszę cię.
-No nie wiem, może kogoś innego być trzymała?
-Czemu zawsze mówisz to z takim podtekstem? O Boże, nienawidzę cię!
-Wstawaj bo spóźnisz się na te twoje zajęcia dla amatorek pisania, widzimy się w kuchni.
Szybko zarzuciłam na siebie żółty,futrzany szlafrok który dostałam od Calettiego na imieniny i krótkimi,krętymi schodami zeszłam do kuchni. Już na górze poczułam zapach moich ulubionych tostów.W nowoczesnej ale drewnianej,przytulnej kuchni zobaczyłam Jose nakładającego pieczone kanapki na talerze i parzącego herbatę.
-Tata już wyszedł? 
-Tak,przed pracą miał do załatwienia jakieś sprawy w banku.
W niezręcznej ciszy zjadłam tosty i szybko pobiegłam na górę coś na siebie ubrać, nie miałam na to dużo czasu,jeszcze makijaż,a ja już praktycznie byłam spóźniona.Dopięłam zegarek i łańcuszek od Alvaro-mimo wszystko nie potrafiłam się z nim rozstać-a dżinsową koszulę z ćwiekami włożyłam w krótkie spodenki,dopinając paskiem.Zarzuciłam torbę na ramię,zbiegłam do korytarza po kluczyki do auta i chwytając kubek termiczny z kawą wyszłam z domu. Przycisnęłam przycisk a drzwi do garażu otworzyły się automatycznie, wsiadłam w swoje Audi,hmm,swoje, Jose odstąpił mi zeszłoroczne ponieważ klub i firma sprawili im już nowe.W pół godziny dotarłam do biura Sary Carbonero. Byłam taka podekscytowana, uwielbiałam zajęcia z nią, dobrze nam się współpracuje, rozmawia i zawsze mogę na nią liczyć.
-Hej, przepraszam cię bardzo za spóźnienie!
-Cześć słoneczko, nie ma problemu, uznajmy,że to przez korki-mówiąc to na jej twarzy pojawił się piękny,szeroki uśmiech, myślę,że to w nim zakochał się Iker przy ich pierwszym spotkaniu.-chcesz cos do picia?-spytała.
-Nie,dziękuje ślicznie, mam jeszcze swoją kawę, nie wiem kiedy Jose nauczy się,że ma mi ją robić do śniadania a nie herbatę.
-Haha,w porządku,usiądź.
Dzisiaj zajęłyśmy się komentarzami wydarzeń sportowych, w tym Sara jest chyba najlepsza, więc "lekcja" była wspaniała.
-Dobra,koniec na dzisiaj, leć na Bernabeu bo tam chyba cię przycisnął jak się spóźnisz, nie to co u mnie!
Uśmiechnęłam się tylko i wyszłam do korytarza.
-Zaczekaj!-Powiedziałaś już Jose o Cristiano, o twoim zauroczeniu?
W tej chwili zrobiłam się cała czerwona i zrobiło mi się wstyd, obiecałam jej już bardzo dawno,że powiem chociaż bratu,on zasługuje żeby wiedzieć.
-Nie, nie miałam za bardzo czasu, poza tym, może nie powinnam go w to mieszać, w końcu to moje sprawy.
-Myślę,ze przydałby ci się ktoś do wsparcia kto jest bliżej ciebie niż ja i jest z tobą na co dzień, przemyśl to jeszcze! Do zobaczenia!
-Papa! 
Miałam pół godziny żeby dojechać na stadion.
Zaparkowałam Audi i wysiadłam z samochodu. Nagle poczułam jak ktoś mocno owinął swoje place na moim nadgarstku.
-Ałaaa!-odwracając się zobaczyłam poważną twarz Alvaro, wiedziałam,że nie szykuje się nic dobrego.-Zwariowałeś? to boli, puść mnie!
-Co cię z nim łączy?!-wyparował. 
-Puść mnie albo zacznę krzyczeć,a tego być nie chciał!
-Puszczę cię, jak powiesz mi czy to Cris jest przyczyną naszego rozstania!
-Co? Oszalałeś?-co jak co, ale udawanie zdziwionej i kłamanie prosto w żywe oczy, nie było moją dobrą stroną.
-Nie kłam, widzę jak na niego patrzysz, już od dłuższego czasu.-zdawał się przy tym być taki złamany,jakby to światełko nadziei w tunelu właśnie zgasło.
-Nic nie wiesz i nie będziesz wiedział, nie jestem już twoją dziewczyną, więc nie mam obowiązku ci się zwierzać-odparłam.
Chyba go to dotknęło, bo jego mocno owinięta dłoń na moim nadgarstku poluźniła się,odwrócił się i odszedł. Tak po prostu, jak wtedy, kiedy oznajmiłam mu,że to koniec.
Weszłam do holu, pod nosem mruknęłam jakieś marne 'dzień dobry' recepcjonistom i poszłam w stronę szatni. Zawsze się przy niej zatrzymywałam, zawsze sobie wmawiałam,że kiedyś tam wejdę, zobaczę ich pół nagich w tych nisko założonych spodenkach i będę w niebie. Ale nigdy tego nie zrobiłam i nie zrobię, nie ma mnie na tyle,zawsze przed wszystkim uciekam i tak cholernie mi z tym źle.Ale mojego charakteru już nie wypracuję, za późno na tak radykalne zmiany.Mogłam pomyśleć o tym wcześniej. Przeszłam obok pokoju trenerów
-Dzień dobry!-krzyknęłam machając ręką, i poszłam na trybuny.
Lubiłam być tam sama. Kiedy nikogo nie było, tylko ja i stadion. Jest taki ogromny i taki piękny. I pomyśleć,że podczas meczu zapełnia się cały,oddaje tyle emocji. Cudowne miejsce, zwłaszcza wieczorem.Siedzenie i obserwowanie chłopaków wchodzących na boisko było jednym z moich  ulubionych zajęć podczas skromnej "pomocy" Mou. Teraz, w lato kiedy jest tak gorąco od razu wchodzili na nie bez koszulek. Moje oczy oczywiście chodziły w górę i w dół po torsie Cristiano, nigdy nie będę miała dość,nigdy.
Trochę przerażała mnie perspektywa,że jest to ostatni trening przed przyjazdem Barcelony na Bernabeu, zawsze się bałam takich starć jak to. Na samo słowo "Barcelona" zaczyna boleć mnie brzuch, cholernie trudny rywal, do tego w tak znakomitej formie, jak nigdy-idealny materiał na horror. Mimo wszystko nie mogę się doczekać. 







Chcecie się dowiedzieć jakie przygody spotkają Laurę podczas przyjazdu Barcelony do stolicy? W takim razie zostańcie ze mną i bądźcie czujni bo nigdy nie wiadomo kiedy...? Kiedy dodam nowy rozdział :) haha, mam nadzieję,że Wam się podoba, myślę,że jeszcze się rozkręcę i będzie w porządku!Zostawcie swoje opinie,pochwały i uwagi w komentarzach! 

piątek, 14 grudnia 2012

Prolog

Leżę na łóżku, rozmyślam o moich emocjach, uczuciach, które są tak słabe, to jego wina...On mnie złamał psychicznie, przez niego nie wytrzymuję. Każdego dnia wstaję po to,aby oglądać go z tą szmatą,pech sprawił,że widujemy się codziennie. Z każdym dniem coraz bardziej Cię nienawidzę za to, że wybrałeś ją, zamiast mnie...Może gdybym powiedziała Ci co czuje, sytuacja byłaby inna, a teraz leżąc tutaj, patrząc na świecące gwiazdy za oknem, obwiniam Ciebie za to wszystko. Prawda jest taka,że wszystko jest moją winą, a ja jestem aż tak zepsutym człowiekiem,że nawet sama przed sobą nie potrafię się przyznać,że tak cholernie mi na Tobie zależy. Sama nie potrafię się zdecydować, moje zauroczenie trwa juz dobry rok,pamiętam kiedy to się zaczęło..Moje problemy z Alvaro...To przez Ciebie z nim zerwałam, myśląc, że zdziałam coś w kierunku "nas", jakich nas? Nie ma "nas".On przeze mnie cierpi, a ja przez Ciebie,może to jednak Twoja wina? Jestem głupią naiwną idiotką, myśląc,że taki ktoś jak Ty związałby się ze mną, siostrą Jose Callejona, kolego z twojego klubu, przecież nic tu nie robie oprócz pomagania w klubie, jestem szarą myszką, która może jedynie pomachać Ci przez okno lub podać piłkę, która wypadła za boisko.Chyba za dużo sobie wyobrażałam,a teraz się zawiodłam sama na sobie,na tobie, na moim sercu, które kolejny raz mnie zawodzi, znowu muszę je komuś oddać,ale to uczucie jest silniejsze, niż to, którym dażyłam Alvaro. Od tamtych czasów moje życie wywróciło się do góry nogami.
-Buuuu!
-Boże Jose! Wystraszyłeś mnie!
-Dobra dobra, młoda, jest sprawa, potrzebuje numer do tej twojej koleżanki z fajnym tyłkiem
-Frajer! 
-No weź daj, nie wygłupiaj się siostrzyczko,ładnie proszę-kiedy tylko chciał robił się naprawdę bardzo słodki i bardzo przekonujący.
-Chcesz jej numer bo ma fajny tyłek?!
-Tak...znaczy nie no, nie, chcielibyśmy ją poznać po prostu, na imprezę zaprosić.

-Chcielibyście? Jak to, kto jeszcze?
-No ja z chłopakami.

-Zapomnij! a teraz idź już, jutro mam zajęcia dziennikarskie z u Sary,chcę się wyspać. 
-u tej Sary od Ikera?
-No tak, jest dla mnie jak starsza siostra, którą ty niestety nigdy nie będziesz
-jestem złą,siostrą, zawsze mówie mu to z takimi wyrzutami, a przecież to ni jego wina...-Zmykaj do siebie, do jutra braciszku
-Dobranoc kochanie,śpij dobrze.
Poczułam ciepły dotyk jego ust na mym czole i przewracając się na bok zgasiłam lampkę.Zasypiałam ze świadomością, że jutro znowu od początku zacznie się walka z pożądaniem jego osoby i cierpienie jakie przez niego przechodzę. Nie chcę tego,ale nie potrafię sobie go odpuścić,mimo,że wszystko zmierza nie w tym kierunku, który obrałam.