Rano obudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Cholera, kto o tej porze?-pomyślałam. Spojrzałam na iPhona którego jasny wyświetlacz raził mnie w oczy. Kiedy ujrzałam "Sara" od razu wyciszyłam i rzuciłam telefonem w kąt. Jezus czy ona nie rozumie tego, że ja nie mam zamiaru z nią rozmawiać? Od samego rana musiała popsuć mi humor, dziękuję jej bardzo. Wkurzona włożyłam stopy w puszyste papcie i zeszłam do kuchni. Siedziałam przy stole, w domu było pusto i głucho. Zatęskniłam za Jose. Tak bardzo mi go brakowało. Podeszłam do kredensu i włączyłam radio, bo ta cisza zaczęła mnie trochę przerażać. Zjadłam płatki i stawiając wodę na herbatę, poszłam szybko do pokoju po telefon. Szybko wykręciłam numer brata.
-Halo?-usłyszałam głos Jose w słuchawce, ale nie miałam odwagi odpowiedzieć, miałam do niego żal, byłam na niego bardzo zła, chciałam tylko usłyszeć jego głos.
-Halo?-powtórzył-Laura?
Rozłączyłam się i odłożyłam telefon na stolik. Chcę, żeby on już wrócił, żebyśmy sobie twarzą w twarz wszystko wyjaśnili.
Myśl, że zaraz muszę jechać do Valdebebas tylko mnie dobiła, do tego zdałam sobie sprawę, że to ostatni dzień Barcelony spędzony tutaj, a ja wcale nie byłam gotowa na pożegnanie z Busquetsem.
Poszłam na górę i szybko wybrałam jakieś ubranie. Do krótkich jeansowych spodenek włożyłam białą koszulę na ramiączkach a na to zarzuciłam czerwoną marynarkę (klik) . Chwyciłam torebkę i ruszyłam do pracy.
***
Wysiadłam z samochodu i kiedy zobaczyłam, że obok mnie auto właśnie parkuje Cristiano szybko przyspieszyłam kroku. Już w holu zatrzymał mnie Iker.
-Hej, Laura!-zawołał.
-Cześć-powiedziałam nieśmiało.
-Sara prosiła, żebym ci przekazał, że musicie sie pilnie skontaktować. Mówi, że nie odbierasz jej telefonów i nie odpisujesz na wiadomości, co się dzieje?-Iker wydawał się naprawdę zmartwiony.
-To bardzo cię proszę przekaż jej, że nie ma na razie czasu, pracuje tutaj, potem się dużo uczę, rozumiesz. Jak będę miała czas to zadzwonię, wszystko w porządku.
-Na pewno?-dopytywał.
-Tak tak, dzięki-powiedziałam sztucznie się uśmiechając-wiesz co, muszę lecieć, nie chcę się spóźnić.
-Jasne, na razie-powiedział podnosząc rękę.
Po treningu chłopaków byłam jakaś nieobecna, właściwie tak jak od rana, zdałam sobie sprawę, że jestem sama. Zostałam sama i to z własnego wyboru, wszystkich od siebie odtrącam. Co prawda oni nie zachowują się w stosunku do mnie idealnie, ale przecież mogłam na przykład porozmawiać z Sarą i wszystko wyjaśnić, a nie odrzucać ją od razu na bok. Czułam się źle z tym wszystkim, ale szłam w zaparte. Niech będzie jak jest. Stałam tak w szatni sama, ściągnęłam bluzkę i spodnie. Byłam w samej bieliźnie i chciałam, naprawdę chciałam, żebym nie była teraz sama. Pomyślałam o tym kiedy ostatni raz się kochałam ale na myśl, że było to na urodzinach Crisa z Ramosem od razu sprowadziła mnie na ziemię. Szybko wyciągnęłam spodenki z szafki i ubrałam je. Kiedy sięgałam po koszulę poczułam jak czyjeś ręce oplatają pomału moje biodra. Zaraz jedna z jego dłoni powędrowała na mój pośladek a drugą miział mój nagi brzuch, jęknęłam. Oczywiście od razu poznałam te ręce. Alvaro, zawsze on. Przyciągnął mnie do siebie i zaczął całować mnie po szyi po czym odwrócił mnie tak, abyśmy stali do siebie twarzami. Dwoma palcami chwycił mnie za podbródek i uniósł go do góry, zbliżył się do mnie i zwinnie wsunął język w moje usta. Nie potrafiłam go odepchnąć, wiem jak bardzo przez niego cierpię i ile krzywdy mi wyrządził, ale jest mi z nim tak dobrze. Szybko zdjęłam z niego koszulkę i zaczęłam mierzwić jego włosy. Był taki seksowny. Zaczęło się robić coraz bardziej gorąco i namiętnie. Chwycił mnie za tyłek i uniósł do góry tak, żebym mogła opleść moje nogi wokół jego nagiej talii. Alvaro całował mnie po szyi, po obojczyku i przesuwał się w prawo aż do ramiączka stanika które zaczął pomału ściągać zębami.
-Alvaro, nie-powiedziałam, a on od razu postawił mnie na ziemi.
-Ej, co jest mała?-zapytał nie przestając mnie dotykać.
-Nie mogę, nie tutaj.
-Aaa czyli problemem jest tylko miejsce tak? To nie ma sprawy możemy pojechać do mnie, powtórzymy to co ostatnio-powiedział przygryzając wargę.
-Nie Alvaro, nie mogę z tobą rozumiesz? Nic do mnie nie czujesz, chcesz ze mną tylko spać!-krzyknęłam.
-Jesteś taka seksowna jak się złościsz. -mruknął
-Widzisz?-powiedziałam wkurzona, podnosząc z ziemii koszulę i ubierając ją na siebie.
-Nie, Laura to nie jest tak
-Nie, nawet się nie tłumacz, zmarnowałam na ciebie wystarczająco dużo czasu-mówiąc to zabrałam rzeczy i wyszłam trzaskając drzwiami.
Szybko szłam przez korytarz, wychodząc z budynku zobaczyłam piłkarzy Barcelony wsiadających do autobusu.
-Busi!-zawołałam i szybkim krokiem podeszłam do niego.
-Co jest?-zapytał podchodząc do mnie.
Oczywiście całą sytuacją zrobiliśmy wielkie zamieszanie, bo przecież nikt nie wiedział o naszej głębszej znajomości, co by nie było, Madridistki z Cule. Cała drużyna Barcelony się na nas gapiła, a co gorsze z drugiej strony zdziwione miny robili piłkarze Realu, a wśród nich akurat Alvaro, Sergio i Cristiano. Ohhh no gorzej być już nie mogło.
-Miałeś zamiar zostawić mnie tu bez pożegnania?-powiedziałam przez śmiech.
-Nigdy, po prostu nie mogłem cię znaleźć po treningu-odpowiedział wystawiając na wierzch te jego piękne białe zęby.
-Taa, ciekawe dlaczego-warknął Alvaro a ja posłałam mu zabójcze spojrzenie.
-Będę tęsknić, pisz, dzwoń, cokolwiek ,byleby często!- powiedziałam i rzuciłam się na szyje Busquetsa.
-Ja za tobą też księżniczko-mocno mnie przytulił i masując rękami moje plecy. Z boku dało się słyszeć oklaski i gwizdy jego kolegów z drużyny, co za idioci.
-Do zobaczenia-powiedział.
-Do zobaczenia!-dałam mu dużego całusa w policzek na pożegnanie i ruszyłam w stronę samochodu.
-Mmmm, szkoda, że mnie tak nie całowałaś na pożegnanie przed chwilą w szatni-powiedział Alvaro podbiegając do mojego samochodu.
-Zamknij się-powiedziałam otwierając drzwi samochodu, ale Alvaro szybko je zamknął. Chwycił mnie za szyje i pocałował.Rozumiecie? Przy wszystkich, na parkingu, mnie pocałował. Czy on nie ma za grosz rozsądku? Przy Cristiano? Boże, a co on mnie obchodzi, ma swoja dziewczynę, raczej go to nie dotknęło...Albo może się myliłam, bo kiedy to zobaczył odwrócił się i szybko ruszył do swojego samochodu.
-Boże Arbeloa idioto, zwariowałeś?-krzyknęłam
-Nie będę się krył z moimi uczuciami do ciebie-powiedział.
-Słucham? Dlatego mnie całujesz, tutaj, przy wszystkich?
-No wiesz, gdybyś przed chwilą w szatni tego nie przerwała to myślę, że robilibyśmy teraz coś dużo ciekawszego, sami we dwójkę-powiedział mrugając przy tym okiem. Boże teraz znowu wszyscy będą mieli mnie za dziwkę. Po prostu świetnie.
-Ty jesteś nienormalny Alvaro...i odsuń się bo cię przejadę, obiecuję-powiedziałam wsiadając do samochodu.
***
Szybko wróciłam do domu i myślałam, że skupiając się na nauce o wszystkim zapomnę. Ale po pierwsze nie mogłam się skupić na nauce, ani trochę, a po drugie i tak by to nic nie dało. Przebrałam się w luźne dresy i koszulkę i zeszłam na dół. Zrobiłam szybko jakieś kanapki i włączyłam telewizor. Akurat leciała powtórka meczy Espanyolu z Sevillą, więc oglądnęłam, ze względu na Jose, tak dawno go nie widziałam. Zrobiło mi się przykro, że wtedy rano nie zdecydowałam się z nim porozmawiać, bo przecież wyjazd nie był tak do końca jego winą, to nie była jego decyzja. Czemu teraz to dopiero do mnie dotarło?! Szybko wyciągnęłam telefon z torebki i wykręciłam numer do brata.
-Jose?-powiedziałam.
-Laura, tak sie cieszę, że dzwonisz, myślałam, że umarłaś albo coś-zaśmiał się.
-Ależ z ciebie śmieszek-zaśmiałam się-przepraszam, że się nie odzywałam, ale trudno mi było to wszystko poukładać. Kiedy przyjeżdżasz?
-Mogę być dopiero za tydzień w niedzielę, także na jeden dzień bo w sobotę ważny mecz z Realem u nas, zabrałbym się z nimi do Madrytu.
-Okej, rozumiem...tęsknie za tobą bardzo-powiedziałam ledwo powstrzymując łzy.
-Ja za tobą też siostrzyczko-powiedział to z taka troską w głosie, poczułam, że ktoś się o mnie troszczy i martwi- co u ciebie? wszystko w porządku?- dodał.
-Mhm, tak. Barcelona dzisiaj wyjechała.
-W końcu, wkurzało mnie to nawet tutaj, że noszą się na naszym terenie.
-Jose przestań, zaprzyjaźniłam się z nimi...
-Z kim? Z Barceloną?-zapytał zdziwiony.
-Nie, tylko z Sergio, jest naprawdę okej.
-Mhm, ciekawie się zaczyna, ciekawe co masz w zanadrzu, jesteś z nim w ciąży albo coś?-powiedział opryskliwie.
-Ej no przestań, nie. Bardzo mi pomagał przez ten czas, wspierał mnie, był bardzo czuły i miły, nie jest taki za jakiego go macie i szczerze nie podoba mi się, że tak o nim mówisz.
-A mi się nie podoba, że się z nim spoufalasz, to nie będzie dobrze wyglądało, jeżeli zostaniecie parą czy coś.
-Jezu Jose, do pary nam daleko, poza tym niczego takiego nie planuje.
-Okej okej, spokojnie. W takim razie jak z Crisem?
-To nie rozmowa na telefon, pogadamy jak przylecisz.-mówiąc to usłyszałam dzwonek do drzwi-słuchaj muszę kończyć, pozdrów Paulę i Martę i widzimy się za tydzień, buziaki, pa-rozłączyłam się.
Kurwa, kto ma mnie czelność jeszcze dzisiaj męczyć? Nawet nie wyobrażacie sobie mojego zdziwienia gdy w drzwiach ujrzałam Sarę.
-Czego chcesz?-zapytałam nie miło.
-Porozmawiać, nie odbierasz, nie odpisujesz, do tego to co powiedziałaś Ikerowi...
-Powiedziałam mu prawdę nie mam czasu, przepraszam-mówiąc to zamknęłam drzwi
-Poczekaj!-krzyknęła.
-Co?
-Daj mi chwilę.
-Ale tylko chwilę, wejdź-powiedziałam uchylając drzwi.
-Laura, nie mogę tak, brakuje mi Ciebie, nie chce się kłócić.
-To trzeba mnie było nie kłamać.
-Nie skłamałam!-tłumaczyła się.
-Nie? Aha, czyli z facetem miziającym cię po dupie nic cie nie łączy?-zapytałam ironicznie.
-Nie, tylko kiedyś..
-Chodź, usiądziemy w salonie i wszystko mi opowiesz okej? Tylko wtedy ci wybaczę-powiedziałam.
-O matko...okej, zgoda.-powiedziała dziewczyna i obydwie udałyśmy się do salonu.