wtorek, 2 kwietnia 2013

10.

Nasz pocałunek to była chwila, krótka chwila ale dla mnie trwał wieczność. Było tak dobrze. Chciałam, żeby tak zostało już na zawsze. Przekręciłam głowę w bok i otworzyłam usta, chciałam pocałować go jeszcze raz, ale Cris odepchnął mnie.
-Przepraszam, nie mogę-powiedziawszy to wziął swoje rzeczy i wyszedł.
Popłakałam się. Cały czas płaczę. Jak małe dziecko. Spędziłam w tym samym miejscu jeszcze z godzinę. Nie mogłam uwierzyć w to co się stało, zarazem najlepsza chwila w moim życiu, z drugiej strony najgorsza. Moment w którym mnie odepchnął...zdecydowanie ten najgorszy. Kochałam go tak bardzo, a jednocześnie byłam na niego wściekła. Nie chciałam być zła, nie na niego. Ale nie mogłam udawać. Tego co serce czuję niestety nie da się ukryć. Otarłam łzy z policzków, poszłam do łazienki troszkę się ogarnąć. Przypudrowałam nos i poprawiłam makijaż. Sięgnęłam do torebki po telefon i wykręciłam numer Sary.
-Kochanie-powiedziałam-musimy się koniecznie spotkać.
-Cześć, oczywiście, czy coś się stało?
-I to ile, jutro możesz być w centrum?
-oczywiście Laura, spotkajmy się tam.
     
                                                                    ***

Usiadłyśmy przy stoliku na polu, słońce bardzo mocno świeciło, przez co było trochę duszno, ale świeżości dodawał  zimny dosyć mocno wiejący wiatr. Parasolka nad nami cały czas się szamotała. Zamówiłyśmy jak zwykle gorącego cappuccino.
-Więc mów, co się dzieje? Przez telefon brzmiałaś na bardzo zmartwioną-powiedziała Sara.
-Jose wyjechał. Tak po prostu. Nawet się nie pożegnał.
-Słyszałam od Ikera, bardzo mi przykro. Kogo to była decyzja?
-To przez tą bójkę jego i Arbeloi z piłkarzami Barcelony-odparłam-Mou tak zdecydował, że niby "tak będzie lepiej".
-Może będzie, Laura...Zrozum, że on musiał ich jakoś ukarać.
-To dlaczego Arbeloa nadal tu jest? Dlaczego on nie mógł wyjechać? To nie daje mi spokoju.
-Taka była decyzja trenera kochanie, nic na to nie poradzimy. Możecie się odwiedzać, dzwonić, pół roku tak?
-Tak...-odparłam zrezygnowana.
-Zobaczysz, minie jak z bicza trzasnął, nie trap się tym, głowa do góry mała-mówiąc to szeroko się uśmiechnęła.
-Przecież w końcu się przyzwyczaje, prawda?-zaśmiałam się
-Na pewno-położyła mi rękę na ramieniu-Dobra, a teraz opowiadaj co tam z Crisem...poszło coś do przodu?
-Sama nie wiem, chyba wszystko zepsułam. Znowu...
-No, słucham-powiedziała zaciekawiona podpierając swój podbródek na dłoni.
-Wczoraj przyłapałam Alvaro w siłowni z dziewczyną tego Fabregasa.
-O boże, żartujesz? Domyślam się, że to był okropny widok, co za frajer-parsknęła.
-A żebyś wiedziała! Ale z dwojga złego teraz mnie to śmieszy. Mniejsza z tym...Byłam cała roztrzęsiona i zapłakana, bo dopiero dowiedziałam się o wyjeździe Jose, do tego ta sytuacja z Alvaro, sama rozumiesz.
-Doskonale rozumiem-powiedziała smutno.
-Biegłam jak oszalała przez korytarz, tak po prostu, prosto przed siebie aż na kogoś wpadłam. Tym kimś okazał się Cris. Bo kto inny.. Okazał mi tyle współczucia i obiecał, że będzie mi pomagał, że będzie tutaj dla mnie.Było idealnie, wiesz? Niczego więcej nie potrzebowałam.
-Świat się zatrzymał?-spytała Sara.
-Dokładnie. Przytulił mnie, czułam się w jego ramionach tak..tak beztrosko i bezpiecznie. Było wspaniale.
-Boże...ty naprawdę go kochasz...sposób w jaki o nim mówisz...-uśmiechnęła się.
-Co z tego...Pocałowałam go, co prawda oddał pocałunek ale zaraz potem mnie odepchnął.
-Ups, nieciekawie. No ale z drugiej strony...jestem twoją przyjaciółką i powiem ci to wprost...Czego sie spodziewałaś? Przecież ma dziewczynę.
-Owszem. Ale nie wiem co mną kierowało.
-Serce kochana, serce. Może powinniście porozmawiać?
-Zobaczę po dzisiejszym treningu. A tym czasem muszę się po mału zbierać.
-Jasne, trzymaj się!
-Widzimy się dzisiaj wieczorem na tej oficjalnej kolacji?
-Jeżeli tylko Iker zabierze mnie ze sobą to się zobaczymy-uśmiechnęła się szeroko puszczając oczko.
-W takim razie do wieczora.
Ucałowałam koleżankę w policzek i ruszyłam w stronę swojego samochodu.

Chwilę potem parkowałam już pod Valdebebas. Skierowałam się do wejścia a tuż obok mnie znaleźli się Alvaro i Cris. Dwóch facetów których nie miałam w obecnej chwili ochoty widzieć. Naprawdę. Ich obecność sprawiła, że czułam się dziwnie i nie komfortowo. Z Alvaro nawet nie wymieniłam się spojrzeniami, za to Cristiano rzucił sztywniackie 'cześć' a ja oddałam sztucznym, wymuszonym uśmiechem. Atmosfera była napięta. Szliśmy do swoich szatni w niezręcznej ciszy. Wszyscy to czuliśmy, to, że jest tak dziwnie, ale nikt nie miał zamiaru przerwać tej ciszy i odezwać się.
Znalazłam się w mojej szatni i odetchnęłam z ulgą.
 Jedyne czego teraz chciałam to wyjść na to boisko i popatrzeć na chłopaków grających w piłkę. Tak bardzo lubiłam to robić. O wszystkim i wszystkich zapominałam, dokładnie jak w ramionach Crisa, te dwie rzeczy dawały mi ukojenie. Zdecydowanie.
Atmosfera na dzisiejszym treningu była całkiem inna, ciepła i radosna. Chłopcy śmiali się i wygłupiali, nawet rozmawiali z drużyną Barcelony...No pomijając Alvaro.
Pod koniec treningu trener ich zebrał i przypomniał o dzisiejszej oficjalnej kolacji "powitalnej" dla FC Barcelony w hotelu Sheraton Mirassiera.
-Dlaczego mamy tą kolację w naszym hotelu?-wtrącił Alvaro.
-Akurat ty tutaj masz najmniej do powiedzenia-powiedział mu Mourinho rzucając ironiczny uśmiech.
Po treningu udało mi się złapać Fabio na krótki wywiad, po nim zaprosiłam na krótką rozmowę jeszcze jego żonę Andreię,  która akurat była w Madrycie. Zrobiłam wywiad jakby "z tej drugiej strony", porozmawiałyśmy, pośmiałyśmy się, generalnie miło spędziłyśmy czas. Poznałam też ich córeczkę-Vitorię, całkiem sympatyczny potworek. Zdecydowanie stała się moim ulubionym dzieckiem, nie bierzcie pod uwagę tego, że innych nie znałam.
Co do Cristiano. Porozmawiam z nim jak atmosfera między nami trochę się rozluźni, dam mu trochę czasu. Tak zdecydowałam i jest to ostateczna decyzja. Muszę się odsunąć i poczekać na to jaką on decyzję podejmie. Myślę, że jest to najlepsze rozwiązanie. Sara może być ze mnie dumna.

                                                                          ***

O 15 byłam w domu. Zamówiłam obiad z cateringu, bo nie miałam czasu na gotowanie i tym podobne rzeczy, przecież koło 17 musiałam już wyjeżdżać na kolację. Poszłam na górę do pokoju i po kąpieli zaczęłam przegrzebywać szafę w poszukiwaniu jakiegoś stroju. Prawde mówiąc, nie wychodziło mi to za dobrze. W końcu zdecydowałam się na krótką srebrną sukienkę na ramiączkach i wysokie koturny, zaś włosy upiełam. Dopracowałam tylko makijaż i byłam gotowa.
O równej 17 wyjechałam spod domu, żeby pół godziny później być na drugim końcu Madrytu.
Przed wejściem widać już było piłkarzy, eleganckich, w garniturach, tych z Realu i tych z Barcelony. Pewna siebie weszłam do środka, zatrzymałam się w holu, rozglądając się czy gdzieś w tłumie ludzi nie widzę znajomej twarzy za którą mogłabym podążać w stronę naszej sali. Nagle nie wiem skąd obok mnie pojawił sie Sergio Busquets.
-Może pomogę?-zapytał z szerokim uśmiechem.
-Zależy w czym-powiedziałam oddając uśmiech.
-Widzę, że za bardzo chyba nie wiesz gdzie masz iść.
Zarumieniłam się, czułam się jak mała dziewczynka zagubiona w supermarkecie. Sergio ruszył w stronę schodów a ja za nim.
-Zapraszam-powiedział, wyciągając do mnie rękę. Podałam mu swoją dłoń, a on pomógł mi wejść na schody.-Tędy-pokazał na wyższe piętro-Panie przodem.
-Dziękuje-powiedziałam. Byłam zdziwiona. Wszyscy kreowali tych chłopaków na złych i bezdusznych, ale ten okazał się prawdziwym dżentelmenem.
-Co do kłótni, która ostatnio miała miejsce w Valdebebas-zaczął Busquets
-Nie musisz ich tłumaczyć-powiedziałam, uśmiechając się.-Przecież to nie twoja wina.
-Ah zapomniałbym, gdzie moje maniery, Sergio jestem-powiedział.
-Laura-wyciągnęłam rękę aby mu ją podać, a on ją delikatnie pocałował.
-Wracając do tematu, pragnąłbym cię przeprosić. Za Cesca, za to co zrobił z twoim bratem. Napradę mi przykro.
-Dziękuje, ale naprawdę nie musisz tego robić.
-Muszę, wiesz..Cesc ma swoją dumę która nie może upaść, więc cie nie przeprosi, ale to mój przyjaciel, i naprawdę dobry człowiek, jest mu przykro.
-Dobrze, w takim razie przekaż mu, że przeprosiny przyjęte i że z Jose więcej problemów tutaj nie będzie miał bo dzięki niemu Mou wysłał go na pół roku do Espanyola.
-Nie wiedziałem-powiedział przygnębiony, zawstydzony tym co uczynił jego przyjaciel.
-Nie trudź się tym, to ciebie nie dotyczy-powiedziałam, masując go ręką po plecach.

Weszliśmy na salę i usiedliśmy do stołu. Kelnerzy polali nam wina i zdawało się, że piłkarze obu drużyn nieźle się dogadują i bawią razem, ale do czasu...Oczywiście nie obeszło się bez sprzeczki Alvaro, no bo jak to. Nie wiedziałam dokładnie o co chodzi, bo nie było mnie od początku tej kłótni.
-Dobrze, rozliczymy się przy najbliższej okazji na boisku-krzyczał Fabregas.
-Ja już się z tobą rozliczyłem-śmiał się Alvaro-zabawiając się z twoją dziewczyną.
Sala zamarła w ciszy. Nikt nic nie mówił. Cesca wryło. Nie wiedział co robić ani co mówić. Jego oczy zrobiły się takie smutne. Nie czekając ani chwili dłużej wybiegł z sali.
-Zadowolony?-spytał go Fabio.
-To było nie smaczne, naprawdę-dodałam.
Nim atmosfera na sali wróciła do tej sprzed kłótni, minęła dłuższa chwila. Alvaro pojechał do domu, może dlatego. Ja chwilę spędziłam z Sarą i Ikerem, ale potem dosiadłam się do wcześniej poznanego Sergio. Dobrze nam się rozmawiało, okazał się naprawdę miłym facetem.
-Przeproszę cię na chwilkę-powiedziałam kładąc mu rękę na kolanie i uśmiechając się.
-Oczywiście-odpowiedział.
Szłam do łazienki długim i ogromnym korytarzem, skręciłam w prawo. Hotel był piękny, zrobiony nowocześnie ale z nutką elementów renesansowych. Podziwiałam piękne pozłacane ściany i ozdobione sufity, aż dotarłam do łazienki. Ale zanim weszłam zobaczyłam kawałek Sary za rogiem, stojącą blisko jakiegoś mężczyzny...nie był nim Iker. Ciekawa co kombinuje podeszłam blizej niezauważona. Chłopak z którym była tak blisko to David Villa. Trzymał prawą rękę na jej tyłku a lewą jeździł po jej plecach w górę i w dół.
-Sara, proszę cie-słyszałam jak do niej mówi.
-Nie David, nie. Nie chcę wracać do przeszłości, czemu nie możesz tego zrozumieć? Już na Euro prosiłam cię, żebyś zostawił mnie i dał mi spokój!-mówiła przez łzy.
-Ale nie płacz, kochanie-prosił ją ocierając jej łzy z policzków.
-Nie, David, zostaw mnie-nie przestawała mówić.
-Wiem, że nie możesz zapomnieć o mnie i o tym co nas łączyło, jestem tego pewien. Nie okłamuj mnie ani samej siebie.
Nagle poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu i wystraszona odwróciłam się. Moim oczom ukazał się Cristiano. Serce zaczęło mi szybciej i mocniej bić.
-Musimy porozmawiać...-powiedział.









Jeśli chcecie zobaczyć jak Laura wyglądała na kolacji to zapraszam to klikania w link: klik
W tworzeniu rozdziału pomagała mi moja siostra (TT: @dorotabalko )  także mam nadzieję, że rozdział się podobał i że czymś was zaskoczyłam a tak właściwie to zaskoczyłyśmy.
Pozdrawiam ;* !

5 komentarzy:

  1. Fajnie że robisz długie rozdziały :) Ale błagam cię dodaj jak najszybciej bo zaczęło się robić NAPRAWDĘ bardzo ciekawie. Cieszę sie, że tym miłym w Barcelonie jest Busi, bo go uwielbiam. Nie myślałam, że Sara jest taka, no ale to w końcu Villa... Ciekawe co Cristiano powie Laurze. Mam nadzieję że szybko dodasz ciąg dalszy

    OdpowiedzUsuń
  2. o rany Aga kocham Cię , a teraz i w sumie WAS !! <33 nie no boski rozdział ! jestem mega ciekawa co jej powie oO i lol Sara? nie no dawaj roździał szybkoo !!

    OdpowiedzUsuń
  3. proooosze napisz następny szybko !! bo nie mam za cholere co robic :c a ja juz chce nastpny !!! <3 napisz taki długi ! bardzo długi !!

    OdpowiedzUsuń
  4. Pocałowali się! Tylko szkoda, że Cristiano tak szybko to przerwał :c
    Ajajajaj, nadal nie mogę w to uwierzyć!
    Teraz Busquets się przyplątał koło Laury... Nie podoba mi się to.
    Teraz będzie mnie męczyć ta rozmowa, o którą prosił Cris, co wyniknie z tego?
    Czekam na kolejny :]
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaczęłam pisać komentarza i był taki długi i wtedy coś kliknęłam i cała zawartość mi się usunęła. Myślałam, że mnie zaraz coś trafi. No kurna no:c Zacznę więc od nowa. Wspominałam, że przez ostatni brak czasu nie mogłam często bywać na internecie i stąd nie bywałam też i tutaj, ale dzisiaj udało mi się wszystko nadrobić i jestem! Oczywiście rozdział jak zawsze genialny i z równie znakomitą końcówką! :* Jesteś mistrzynią kończenia rozdziałów!
    Jak dla mnie postawa Crisa od samego początku twojego opowiadania jest najbardziej tajemnicza i jego jeszcze nie udało mi się rozgryźć. Z jednej strony wydaje się być taki w porządku, ok wobec swojej dziewczyny i Laurę traktuje jak dobrą przyjaciółkę, a z drugiej strony mam wrażenie, że jest jakieś drugie dno. Może na linii Laura-Cris jeszcze nie wszystko stracone? Na pewno w ich rozmowie zostanie poruszony temat pocałunku<3
    Nie myślałam, że wprowadzisz Busquetsa do swojego opowiadania i że przedstawisz go w tak pozytywnym świetle. Ale spodobał mi się tutaj choć tak naprawdę to nie jestem jego fanką, a wręcz przeciwnie. No, ale tutaj jest jak najbardziej ok :D
    Arbeloa mnie powalił swoją bezczelność! KOCHAM GO TAKIEGO:3 Uwielbiam takich arogantów, chociaż nie powinnam. Mina Cesca musiała zwalać z nóg, ale w sumie trochę mi się go żal zrobiło.
    I jeszcze Sara!! EJ!! ŻE SARA Z VILLĄ? RANY! Nie pomyślałabym. Już bardziej spodziewałabym się wybryków prawdziwej Sary niż tej z twojego opowiadania bo to tej prawdziwej nie lubię, a tą zdołałam polubić - pewnie głównie z powodu jej przyjaźni z Laurą i jej cennych rad. Ciekawa jestem czy ona coś czuję do Davida, bo on widać, że tak. Ale się wszystko skomplikowało. Kurcze, mój biedny Iker:c Nie można go okłamywać no! Sara ma się smażyć w piekle.
    czekam na kolejny rozdział! :*

    OdpowiedzUsuń