środa, 17 kwietnia 2013

11.

Cristiano patrzył na mnie dużymi pięknymi oczami, a ja zatracona w nich stałam jak i wpatrywałam się w nie nie odpowiadając. Kiedy już zeszłam na ziemię zorientowałam się, że właściwie on przyłapał mnie na podsłuchiwaniu o ile był tego świadomy. Zawstydzona zarumieniłam się. Opuściłam głowę w dół i ogarniając  myśli odetchnęłam. Podnosząc głowę oblizałam usta i otworzyłam je nie wiedząc co powiedzieć.
-Emmm, tutaj?-zapytałam zmieszana.
-Nie, chodź-powiedział odwracając się.
Szłam za nim, nie byłam gotowa na rozmowę z nim. Moje uczucia były mieszane, do tego w głowie ciągle miałam ten obrazek płaczącej Sary i Villi, w sposób jaki ją dotykał i jak do niej mówił....Nie wiem co o tym myśleć, nigdy nie wspominała, że kiedykolwiek miała z nim coś wspólnego. Ale teraz musiałam skupić się na Crisie, skłamię jeśli powiem, że nie byłam zdenerwowana.
Ledwo zdążałam za nim, szedł tak szybko, był taki zdenerwowany, jakiś spięty. Przeszliśmy przez sale w której odbywała się kolacja, ludzie dalej jedli, rozmawiali, było dosyć głośno. Cristiano odwrócił się i pośpieszył mnie wychodząc przez ogromne drzwi na taras z widokiem na ogromny ogród oświetlony latarniami. Oparł się o poręcz i przyszył mnie seksownym wzrokiem. Przeszedł mnie dreszcz. Niepewnie podeszłam do niego i opierając się o poręcz nie patrzyłam na niego ale na ogród.
-Jeżeli chcesz rozmawiać o tym pocałunku rano...-zaczęłam
-Daj mi coś powiedzieć-przerwał mi-muszę powiedzieć o tym swojej dziewczynie.
-Wiem, powinieneś tak zrobić, tak byłoby najwłaściwiej.
-Ale muszę ją zapewnić, że to się więcej nie powtórzy, a to, mogę jej zagwarantować tylko jeśli ty mi to potwierdzisz.
-Mam ci powiedzieć, że już nigdy tego nie spróbuję zrobić, dobrze rozumiem?-zapytałam nawet na niego nie patrząc, zdecydowanie wolałam obserwować w tym momencie liście drzew lekko kołysane przez wiatr niż jego twarz. Powoli łzy napływały mi do oczu.
-Coś w tym stylu-mówiąc to było jakiś smutny. Te słowa ciężko przechodziły mu przez gardło, nie chciał tego mówić?
-Kochasz ją?-zapytałam
-A co to ma do rzeczy?-zapytał zdziwiony.
-Odpowiedz...
-Myślisz, że nie i że nasz pocałunek mógłby być powodem, żeby z tym wszystkim skończyć?
-Tak, z tą całą szopką idealnej pary showbiznesu-spojrzałam na niego a jego oczy były przepełnione złością.
-Może lepije będzie jak już pójdziesz, nie chcę powiedzieć za dużo, bo naprawdę mi na tobie zależy.
-Wiesz co, nie wysilaj się, nikomu na mnie nie zależy-mówiąc to odwróciłam się i weszłam z powrotem do sali.
Chciałam stąd wyjść, zniknąć, najlepiej na zawsze. Wyszłam z sali i szybko schodząc po schodach natknęłam się na Sarę.
-Laura, szukałam cię-powiedziała chwytając mnie za rękę. Chyba zobaczyła moje oczy i moją smutną twarz bo chwilę później zapytała co się stało.
-Nic, lepiej powiedz mi, co cię łączy z Villą?
-Mnie? z Villą?-roześmiała się-absolutnie nic, skąd taki pomysł?
-Nie kłam, widziałam waszą dwójkę, nie wyglądało to na zwykłą znajomość-powiedziałam z pretensjami.
-Laura, co? musiałaś się pomylić, naprawdę.
-Iker o tym wie?-szłam w zaparte, wiedziałam przecież, że mam rację.
-Nie ma o czym wiedzieć. Zresztą nie mam mu nic do powiedzenia-zdenerwowała się.
-A ja mam i to dużo-powiedziałam przymrużając oczy.
-Laura, co ty chcesz zrobić?
-Jak mogłaś mnie okłamać?-zapytałam przygryzając wargę, łzy same spłynęły po moich policzkach. Szybko odwróciłam się i wybiegłam z hotelu nie reagując na wołania Sary.
Biegłam przed siebie, do ogrodu który pare chwil wcześniej oglądałam z tarasy w obecności Cristiano. Nie chciałam znać Arbeloi, nie chciałam znać Crisa, nie chciałam znać Sary. Nikogo nie chciałam znać. Chciałam tylko wrócić do domu i przytulić się do mojego brata. Którego przy mnie nie ma. Nigdy mu nie wybaczę, że zostawił mnie samą z tym wszystkim. Nigdy tego nie zrozumiem.
Wbiegłam w głąb ogrodu, zobaczyłam dosyć duży staw podeszłam do brzegu i usiadłam na ławce która się tam znajdowała. Rozpięłam włosy i ściągnęłam koturny, od których już bolały mnie nogi. Zacisnęłam zęby, żeby znowu się nie rozpłakać. Byłam zła, smutna, bezsilna. Nie spodziewałam się takiej reakcji Cristiano. Wiem, że jego związek z Iriną nie jest idealny, widują się rzadko, nie jestem nawet pewna czy ona go kocha. Chciałabym, żeby to się skończyło. Ale wiem, że to na razie jest niemożliwe. Więc co mam zrobić? Zapomnieć? Uciec od tych uczuć? Które kolejny raz mnie zawodzą. Najpierw chamski dupek Arbeloa, który naprawdę mnie kocha ale za bardzo lubi ruchać, żeby zadowolić się tylko mną, potem ta nieszczęsna noc spędzona z Ramosem a teraz on. Mam dość facetów, nie wiem czy kiedykolwiek znajdę kogoś z kim byłabym w stanie stworzyć normalny, szczęśliwy związek. Czemu inni nie mają takich problemów? A może to ze mną jest coś nie tak? Może to ja przyciągam do siebie to nieszczęście?
Z moich refleksji nad życiem i nad swoja osobą wyrwał mnie szelest trawy i odgłos czyiś kroków. Przestraszona odwróciłam się i zobaczyłam Busquetsa.
-Co tu robisz?-zapytałam pociągając nosem.
-Poszedłem się przejść, miałem dość tego natłoku. A ty?
-Uciekłam.
-Przed czym?-zdziwił się
-Przed samą sobą.
-Chcesz pogadać?- w odpowiedzi wzruszyłam ramionami-chodź, pokażę ci coś.
-Co?
-No chodź, zobaczysz. Zaufaj mi-powiedział uśmiechając się.

Chwilę później znajdowałam się już w jego samochodzie pędzącym autostradą.
-Gdzie jedziemy?-dopytywałam się.
-Cierpliwości-odpowiedział unosząc kącik ust do góry.
Wiedząc, że moje pytanie nie przyniesie zamierzonego efektu odwróciłam głowę w stronę szyby i patrzyłam na wszystko za oknem, rozmazane. Tak właśnie się czułam, rozmazana. Przymknęłam oczy.
Rozbudziło mnie lekkie szturchanie Sergio
-Hej, mała, jesteśmy.
Spojrzałam na zegarek, była 23, to było jedyne pół godziny drogi, rozejrzałam się i nie miałam pojęcia gdzie jesteśmy. Sergio wysiadł, podszedł do moich drzwi i otwierając je podał mi rękę, aby pomóc mi wyjść.
-Gdzie jestem?-przestraszyłam się.
-Spokojnie, odwiozę cię do domu do jutra-zażartował mrugając okiem. Zaśmiałam się.-chodź-popędził mnie.
Szliśmy ciasnymi uliczkami, oświetlonymi przez stare, ledwo działające latarnie. Było zimno, pusto i cicho. Budynki które nas otaczały, wyglądały jak te na wzór z rancza, kolorowe, dziwne. Nagle skręcił w mały lasek, ja za nim. Jakiś czas w ciszy szlismy pod górę, nogi znowu zaczęły mnie boleć.
-Daleko jeszcze?-spytałam.
-Nie, jesteśmy na miejscu-powiedział.
Przeszliśmy przez małą polanę i znaleźliśmy się na ogromnym moście, długim, wysoko nad rzeką, który prowadził do dziwnego budynku. Usiadł na brzegu mostu i chwytając mnie za rękę pociągnął tak, żebym siedziała obok niego.
-Mam nadzieję, że nie masz lęku wysokości-zaśmiał się.
-Sergio...tu jest pięknie-powiedziałam zmieniając temat.
Rozejrzałam się dookoła, nic, sama przyroda. Ja,Sergio i most. Pod nami rzeka, nad nami bezchmurne gwiaździste niebo. Widać stąd było małą, oświetloną wioskę, którą przed chwilą spacerowaliśmy.
-Skąd znasz to miejsce?-zapytałam.
-Przyjeżdżam tutaj czasami jak chcę uciec-uśmiechnął się.
On idealnie mnie rozumiał. Znał moje potrzeby.
-Też czasem uciekasz?-spytałam.
-Każdy czasem ucieka. Przed życiem, przed samym sobą.-spojrzał mi głęboko w oczy-wiesz, życie jest czasami jak boisko, wszyscy cię kopią po nogach z nadzieją, że upadniesz. A ty wtedy musisz się podnieść.
-A co jak skręcę nogę i sama nie wstanę?
-To wstaniesz z czyjąś pomocą. Przyjaciół, chłopaka, rodziny.
-A co jeśli jestem sama? Rozumiesz, jak sie coś jebie, to cholera, ale od razu wszystko. I gdzie jest wtedy zdrowy rozsądek? Jestem sama, nikt mnie nie podniesie.
-Masz tyle siły, żeby wstać sama. Każdy upadek kształtuje twój charakter. A życie to dziwka, musisz je pierdolić.
Popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam się, a wiatr rozwiał mi włosy.
-Pięknie wyglądasz-powiedział a ja zawstydzona spuściłam głowę i oparłam się o jego ramię.
-Tego właśnie mi trzeba było, nie żadnych kazań, wykładów, kogoś kto mnie wysłucha, zrozumie, pomoże. Sergio idealnie wiedział co zrobić, zyskał tym moją dużą sympatię.
-Wiesz, lubię cię, nie jesteś wcale taki zły, jak to mówią-zaśmiałam się.
-Miło mi-powiedział szarmancko i zdejmując swoją marynarkę założył mi ją na ramiona-masz,na pewno ci zimno.
-Dziękuję.
Totalnie straciłam rachubę czasu, nie wiedziałam ile już tam siedzimy i wpatrujemy się w księżyc, która jest godzina. Ale było mi z tym dobrze. Chciałam uciec i uciekłam.
Jakąś chwilę później nadeszły ciemne chmury i momentalnie sie rozpadało. Bardzo. Zanim dobieglismy do auta byliśmy już cali mokrzy. Wsiedliśmy do środka i patrząc się na siebie roześmialiśmy się. Było nam to naprawdę obojętne. Poprawił mi się humor i chociaż na chwilę zapomniałam o kłótni z Sarą i całej tej sytuacji z Crisem. Sięgnęłam po telefon z torebki która cały czas leżała w samochodzie i spojrzałam na godzinę. Było wpół do trzeciej. Przy okazji zobaczyłam 5 połączeń nieodebranych od Sary, i parę wiadomości, również od niej. Lekceważąc to położyłam telefon obok i oierając wygodnie głowę o siedzenie, szybko zasnęłam.

                                                                                 ***

Obudziłam się chwilę przed dotarciem do domu. Sergio tradycyjnie pomógł wysiąść mi z auta i odprowadził mnie do drzwi.
-Twój chłopak nie będzie zły, że tak późno wracasz?-zapytał.
-Mówiłam ci, że nikt mnie nie podniesie-uśmiechnęłam się.
-Nie myślałam, że to dosłownie-przygryzł wargę.
-Dobrze się bawiłam-powiedziałam-dziękuję.
Sergio zbliżył się do mnie, założył mi mokry kosmyk włosów za ucho i chwycił mnie za rękę. Wiedziałam co ma zamiar zrobić, nie mogłam do tego dopuścić, bo wszystko bym zepsuła.
-Oj, zapomniałabym, twoja marynarka!-powiedziałam niezręcznie, ściągając ją z siebie-wracaj do hotelu, bo koledzy będą się martwić-uśmiechnęłam się,
-Jasne. Dobranoc.
-Dobranoc-powiedziałam machając mu ręką.
Podeszłam do drzwi i rozpięłam torebkę w poszukiwaniu kluczy.
-Zapomniałaś telefonu!- krzyknął Sergio podbiegając do mnie i wręczając mi komórkę.
-A ty zapomniałeś wpisać tam swój numer-uśmiechnęłam się.
Chłopak wpisał numer i wracając do auta ciepło się uśmiechnął.
A ja cicho wchodząc do domu miałam nadzieję, że mój tata już śpi.

6 komentarzy:

  1. Zarąbisty rozdział, nawet nie wiesz jak się cieszę, że Busiego wybrałaś, bo on jest z Barcy najfajniejszy (i te jego życiowe mądrości xd). Dobrze, że pomógł jej uciec po tym jak zachował się Cristiano. Swoją drogą dziwnie z jego strony :/
    Pisz jak najszybciej ciąg dalszy, bo jestem ciekawa jak się sytuacja rozwinie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. maaało !!! ale zajebiście *.* lolol szybko nastepny !!!!!!!!! <3333333

    OdpowiedzUsuń
  3. Mogę Ci zadać jedno pytanie ? Jak Ty to robisz, że piszesz tak cudownie ? Jedyną wadą tego opowiadania są zdecydowanie za krótkie rozdziały :c
    Ale i tak je kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmmm, zdecydowanie za dużo w tym rozdziale Busquetsa.
    Akcja dzieje się bardzo szybko, ale za krótkie rozdziały piszesz! :]

    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. lol, wiem, że w porę to przeczytałam, ale przepraszam. Jakoś tak nie mogłam nawet sił zebrać ._. i poprzedniego rozdziały też nie czytałam ok :c ale wiesz co? przyznam się szczerze, że lepiej czytać tak jeden rozdział po drugim, bo wtedy to tak płynnie się wszystko układa i w ogóle *-* hoho sytuacja z Busquetsem się rozwija hehe. powinnam się zjebać za to ale podoba mi się lol! wiadomo że to jednak nie Cris no ale... Busquets? lol nie mogę tego pojąć mimo wszystko hahaha. I jeszcze Sara z Villą ja jebie :o pragniesz wyjebać z opowiadania Ikera czy co? nie podarowałabym ci tego nigdy! dobra, teraz wolne, ja będę czytać na bieżąco, a ty będziesz częściej pisać ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam, że tak tutaj nie bywałam. To nie to, że zrezygnowałam z czytania czy coś. Broń Boże. Bo przeczytać to przeczytałam chyba wieki temu ten rozdział, ale jakoś nie mogłam się zebrać by coś nagryzmolić tutaj. Tyle się dzieje u mnie :> Na nic nie mam czasu. Ale już jestem z dawką swoich emocji, które przeleję tutaj :p
    Laura tak jakby została sama.. nie ma Jose, Sara ją zawiodła, Cris też w pewnym sensie złamał jej serducho, Arbeloa to gnojek... więc kto jej został? Biedactwo. Ta rozmowa jednak z Crisem bardzo wydała mi się dziwna. Tzn widać, że on nie czuje miłości do Iriny... jakby czuł to odpowiedział by na pytanie Laury przytakując, a nie odpowiadając na nie pytaniem. Coś tu nie gra.
    Co do Busquetsa to nigdy nie byłam jego zwolenniczką i chyba będę to powtarzać do usranej śmierci. Ale fajny, fajny jest nawet tutaj. Nie powiem XD Mądrze gada i jest takim wsparciem dla naszej Laury. Może połączy ich jakaś przyjaźń czy coś? Mam nadzieję, że nic więcej między nimi nie będzie. Laura już za bardzo sobie wszystko skomplikowała więc niech nie komplikuje jeszcze bardziej. Powinna teraz jakoś odpocząć, wszystko przemyśleć i postarać się poukładać życie. Crisa pewnie będzie trzymała na dystans po tej rozmowie... jeśli mu zależy to niech on się stara! Facet w końcu, nie?
    Sara.. nie lubię jej. Niech zostawi Ikera, a Iker niech się chajtnie z jakąś Klaudią czy coś ♥ hahahahaha
    Czekam na kolejny rozdział i będę regularnie wpadać, bo przekładanie nie wychodzi mi na zdrowe! Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń