Ze snu wyrwał mnie budzik. Miałam dziwny koszmar, że przespałam się z Ramosem na imprezie urodzinowej Cristiano, po czym spędziłam połowę dnia z tym drugim, potem Sergio upokorzył mnie przy całej drużynie, a mój brat szykował się na poważną rozmowę ze mną. Chwilę mi zajęło zanim doszłam do tego, że to wcale nie był koszmar. To była rzeczywistość. A teraz musiałam wyczołgać się wreszcie z ciepłego łóżka i stawić jej czoło. Włożyłam stopy w puszyste kapciuszki i zarzucając na siebie szlafrok ruszyłam po cichu w stronę kuchni modląc się, aby Jose jeszcze spał. Niestety moje modły nigdy nie przynoszą zamierzonych efektów. Jose siedział ubrany i gotowy, z kubkiem kawy w ręce i zmarszczonymi brwiami.
-Cześć braciszku!-powiedziałam szczerząc zęby, chcąc załagodzić spięcie między nami.
Jose podniósł tylko oczy w moją stronę i nawet słowem się nie odezwał. Ruszyłam ramionami i stojąc tyłem do niego, zaczęłam grzebać po szafkach w poszukiwaniu kawy.
-Zamierzasz to jakoś wytłumaczyć?-zapytał oschle brat po chwili niezręcznej ciszy.
-Co?
-Co? Dobrze wiesz co młoda damo. Jakim cudem Twój łańcuszek OD MAMY znalazł się w spodniach Ramosa, hm? Masz na to jakieś logiczne wytłumaczenie?-podniósł ton.
-Przecież dobrze wiesz co się wydarzyło, nie chcę o tym rozmawiać-speszyłam się.
-Ale ja chcę o tym porozmawiać, chcę porozmawiać o tym co dzieje się z moją małą siostrzyczką.-powiedział troskliwie.
-Już nie jestem mała!-krzyknęłam.
-Dla mnie zawsze będziesz tylko moją małą siostrzyczką. Co się z tobą dzieje Laura?-zapytał. Naprawdę był zmartwiony cała tą sytuacją.
-A co ma sie dziać? Nic takiego. Wszystko w porządku-powiedziałam i odwróciłam się z powrotem w stronę blatu gdzie przygotowywałam sobie kawę.
-Aha-parsnął śmiechem-wszystko w porządku, tak? Nie, nie w porządku Laura, przestań w końcu udawać!-krzyknął.
-A co takiego jest tak bardzo nie w porządku,co? Możesz mi powiedzieć, TATO?-zapytałam wkurzona.
-To, że moja siostra zaraz będzie spała z całą moją drużyną!-krzyknął.
-Dobrze, czyli teraz robisz ze mnie dziwkę?!-krzyknęłam i poczułam jak łzy napływają mi do oczu.
-Tego nie powiedziałem Laura-jego głos zrobił się łagodniejszy.
-Ale to miałeś na myśli!-krzyknęłam.
-Nie, Laura to nie tak, po prostu...
-Wychodzę, nie będę tego słuchać-przerwałam mu w połowie zdania. Wyszłam z kuchni, wbiegłam po krętych schodkach do swojego pokoju. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i spakowałam torebkę na spotkanie z Sarą. Weszłam do korytarza gdzie czekał już na mnie Jose. Nie zwracałam na niego uwagi i ubrałam buty, chwytając przy okazji kluczyki do auta.
-Gdzie jedziesz?-zapytał krzyżując ręce na klatce.
Nawet na niego nie popatrzyłam, szybko wyszłam trzaskając za sobą drzwiami. Stanęłam na progu i wzięłam głęboki oddech, zza drzwi usłyszałam tylko krzyk brata 'cholera!' i mocny cios w drzwi. Aż mną trząsnęło z wrażenia, ale nie mogłam się wrócić, moja duma mi na to nie pozwalała. Wsiadłam do samochodu i pędząc prawie 200km/h zaraz znalazłam się pod domem Sary i Ikera.
***
Już w bramie powitał mnie radosny uśmiech machającego do mnie Ikera, który sprawił, że trochę ciepła pojawiło się w moim serduszku.
-Chodź proszę, Sara już na ciebie czeka-powiedział obejmując mnie ramieniem i prowadząc w stronę drzwi.
-Cześć kochanie!-usłyszałam troskliwy głos Sary.
-Witaj!-uśmiechnęłam się dając przyjaciółce całusa w policzek.
-Rozbieraj się i chodź szybciutko do mnie do pokoju, spóźniłaś się!-machnęła mi palcem przed oczyma.
-Tak wiem, przepraszam cię bardzo, ale miałam małe spięcie z Jose, wybacz-tłumaczyłam się.
-Spięcie z Jose? Dobra, zostaw tutaj rzeczy i chodź, wszystko mi opowiesz.
Czas leciał bardzo szybko a my zamiast pracować rozmawiałyśmy.
-Czyli czekaj, bo już się gubię. Wcześniej spędziłaś cudowną noc z Alvaro, potem na urodzinach Crisa, spałaś z Ramosem, ale kochasz Ronaldo i spędziłaś z nim dzień? Dobrze rozumiem?
-Niestety tak-powiedziałam opuszczając głowę.
-Dlaczego to robisz?-zapytała marszcząc brwi
-Co? Dlaczego z nimi śpię?-zapytałam zdziwiona.-Z Ramosem, to była totalna pomyłka, byłam pijana, on ponoć nie, ale mówił mi to Cristiano, więc na pewno mówił prawdę, a skoro tak to Ramos..po prostu mnie wykorzystał.
-No dobrze, a Alvaro?
-Hmm, mówiłam ci ostatnio,że...-zawahałam się-nic do niego nie czuję, ale tak bardzo mnie pociąga. Kiedy jest blisko mnie od razu myśle o tym jak się kochamy i jak mnie dotyka. Nie mogę się oprzeć, po prostu.
-Po prostu? Laura! Nie jesteś jakąś marionetką, sama panujesz nad sobą i swoimi emocjami, pragnieniami, potrzebami, rozumiesz co chce powiedzieć?-zapytała.
-Chyba tak. Ale naprawdę, nie daje rady, on tak na mnie działa. Do tego widzę, że zabawia się z innymi dziewczynami, na imprezie Crisa i widziałam go całującego się z jakąś kobietą pod Valdebebas.
-No to tym bardziej, dziewczyno, czemu w ogóle z nim rozmawiasz!
-O nie nie nie, nie potrafiłabym nie odzywać się do niego tak o. To mój były chłopak Sara! Nie zostawie go.
-Ale to dupek i drań. Przepraszam, nie chcę tak o nim mówić, ale to prawda.
-Wiem Sara, wiem.-powiedziałam spuszczając wzrok-dobrze, postaram się panować nad sobą, nie zrobię z siebie dziwki a tym bardziej nie pozwolę, żeby chłopcy z drużyny tak myśleli.
-I to chciałam usłyszeć-uśmiechnęła się-dobrze Laura, na ciebie już czas. Jak zwykle mnie zagadałaś i nic nie zrobiłyśmy, ale czego mogę od ciebie oczekiwać-zaśmiała się i dała mi sójkę w bok.
-Cicho!-krzyknęłam śmiejąc się.
Zeszłam z kanapy i Sara odprowadziła mnie do korytarza.
-Do zobaczenia kochana, trzymam za ciebie kciuki-uśmiechnęła się.
-Do zobaczenia-również się uśmiechnęłam i ucałowałam ją na pożegnanie.
Stając w progu odwróciłam się
-Aha Sara!-zawołałam, a dziewczyna odwróciła się w moją stronę- Dziękuje, naprawdę.
-Nie ma za co, robię to dla ciebie kochanie-powiedziała ciepło po czym pomachała mi i weszła do kuchni.
Zatrzaskując za sobą drzwi wsiadłam do auta i zdezorientowana nie wiedziałam co robić. Wrócić do domu gdzie czekał zapewne nadal wściekły brat czy może pojechać do galerii? O tak, zakupy zdecydowanie poprawiłyby mi humor. Ruszyłam więc w miasto.
Zaglądając do każdego sklepu odzieżowego i obuwniczego, przeglądając i przymierzając ciuchy, na chwilkę zapomniałam o porannej kłótni, bo jedyna rzecz na której mogłam się teraz skupić to czy ta sukienka ma odpowiednią długość i czy pasuje do butów które właśnie kupiłam. Trochę czasu zleciało kiedy ból nóg dał mi znać, że powinnam pojechać do domu i odpocząć chwilę przed wyjazdem do Valdebebas w którym dzisiaj musieliśmy stawić się wcześniej z powodu przyjazdu FC Barcelony.
Stałam pod drzwiami grzebiąc w torebce w poszukiwaniu kluczyków. Ostrożnie przekręciłam nimi w zamku, nie wiedząc co czeka mnie za drzwiami. Ściągnęłam buty i nie rozglądając się szybko podreptałam do pokoju. Tam wzięłam się trochę do roboty i rozpisałam się w moim internetowym pamiętniku, żeby Sara mogła sprawdzić jak mi idzie. Nie mogłam się nad tym w ogóle skupić, głowę zaprzątało mi miliony pytań na które nie znałam odpowiedzi. Pytania, które były tak trudne, i skłaniały mnie do głębszych refleksji nad moim zachowaniem i przede wszystkim życiem. Czy naprawdę chcę żyć w taki sposób? Czy zacząć budować wszystko od nowa, jako inna osoba? Czy potrafię się zmienić? Przestać kochać Crisa, czy mu o tym powiedzieć? Walczyć o niego, i o moje życie? Założyłam słuchawki na uszy i włączyłam jakąś smutną piosenkę, która dołowała mnie jeszcze bardziej. Rozpłakałam się. Tak bardzo chciałam zacząć wszystko od nowa, iść przez życie z podniesioną głową, będąc szczęśliwą u boku jednego faceta-Cristiano. Niestety na to drugie nie miałam na razie żadnych szans. Otarłam łzy z policzków i potrząsnęłam głową. Byłam taka głupia i bezbronna, chcę zacząć wszystko od nowa a siedzę tu i użalam się nad sobą, Czas na zmiany, czas wziąć się w garść-i to szybko, od zaraz!
Zdecydowałam, że zacznę od brata. Zamknęłam laptopa, i zeszłam na dół.
-Jose? Jesteś tu?-spytałam rozglądając się po pokoju.
-Dla ciebie mnie nie ma-powiedział, popatrzył na mnie i chyba widząc moją smutną minę zaraz zmienił zdanie-no dobra, czego chcesz?
-Przepraszam Jose, naprawdę przepraszam. Nie chciałam na ciebie nakrzyczeć rano, ani nic takiego powiedzieć.
-Wiem Laura.-przytaknął-ale ja ci to powiedziałem dla ciebie, żebyś sobie zdała sprawę, z tego co robisz. Z tego, że nie możesz tak postępować.
-Wiem Jose, postanowiłam, że się poprawię, będę ostrożniejsza co i z kim robię, obiecuję.
-Nie obiecuj.
-Ale naprawdę, jestem pewna, że mogę obiecać, nie zawiodę cię.
-Mam nadzieję-powiedział patrząc mi prosto w oczy po czym zbliżył się do mnie-no chodź tu- i mocno mnie przytulił.
***
2 godziny później, po obiedzie, pojechaliśmy do Valdebebas. Tam przed budynkiem zobaczyliśmy drużynę Barcelony wysiadającą z autobusu. Szybko przemieścili się pod drzwi. Ale Jose ani się ważył zatrzymać i przywitać. Z grobową miną wszedł do drzwi a ja zatrzymałam się na chwilę obczajając chłopaków.
-A to co za dupeczka?-zapytał jeden z nich, wiem że jest to Fabregas.
-Siostrzyczka Callejona, dziewczyna Arbeloi-wtrącił się Pique.
-Niee, oni nie są już razem i to długo-dodał Alves.
-Aaaa, czyli dzisiaj wieczorem jesteś wolna?-powiedział Cesc seksownie przygryzając wargę.
Uniosłam brwi i zarzucając grzywką odwróciłam się
-mhhm, dobra dupeczka dobra, jeszcze będziesz krzyczeć moje imię!-krzyknął w moją stronę ironicznie się uśmiechając co wprawiło mnie w obrzydzenie.
-Nawet o tym nie myśl!-odkrzyknęłam i dołączyłam do brata który już był w budynku. Kiedy już chciałam ruszyć do swojej szatni drogę zaszedł mi Arbeloa.
-Cześć Laura-powiedział poważnie.
-Cześć-powiedziałam odwracając głowę w drugą stronę.
-Więc...spytam wprost...łączy cię coś z Ramosem?
-A ciebie z tymi dziewczynami z imprezy, albo z tą którą ostatnio obracałeś tutaj na parkingu?-zapytałam przymrużając oczy.
-Przecież wiesz, że nie. Nikt inny się dla mnie nie liczy
-Niż kto?-spytałam.
-Niż ty-powiedział podnosząc mój podbródek palcem tak aby mógł spojrzeć mi w oczy. Przeszły mnie ciarki.
-Proszę cię, przestań-powiedziałam spuszczając wzrok.
-Popatrz na mnie kochanie-poprosił.
-Alvaro, nie, przestan, nie wolno ci tego robić-powiedziałam zdecydowanie, patrząc mu w oczy. Wtedy aż w sercu mnie zakuło kiedy zobaczyłam jak jego oczy robią się smutne, jak ulatnia się z nich cała nadzieja na lepsze jutro ze mną u boku.
-Hahahah, patrzcie jaka dziwka! Ponoć już nie jesteście razem!-krzyknął Dani Alves, a za chwilę w śmiechu zawtórowała mu cała drużyna.
-Mrrrrr, jak romantycznie-dodał Fabregas-może podejdziesz tutaj bliżej? Zliże ci ten błyszczyk z ust.
-Suka, taka to na kilometr można poznać-zawołał Alves.
-Co powiedziałeś?-krzyknął wkurzony Arbeloa a Alves nagle ucichł.-no powtórz, co powiedziałeś!-warknął przyciskając go do ściany. W mgnieniu oka pojawił się Callejon.
-Powiedziałem, że twoja dupa jest suką. Mam przeliterować?-zapytał z bezczelnym uśmiechem. Arbeloa nie powstrzymywał się ani trochę i zadał mu porządny cios w twarz a jego nos cały pokrył się krwią. Jose nie czkając ani sekundy dłużej zrobił to samo, miażdżąc nos Fabregasa.
-Nikt nie będzie mówił tak o mojej siostrze, rozumiesz?-powiedział przez zęby szybko oddychając.
-Kiedy to jest prawda?-zaśmiał się Cesc oddając cios w brzuch Jose.
-Jose!-krzyknęłam zakrywając buzię rękoma. Podbiegłam do leżącego brata kiedy obok mnie Arbeloa bił Daniego Alvesa. Trzymając rękę na brzuchu Jose odwróciłam się
-Alvaro! Przestań-powiedziałam przez łzy-Alvaro!-był w takiej furii, że nawet pewnie nie słyszał co do niego mówię.
-Arbeloa!-rozległ sie potężny głos Mourinho.
Wszyscy zastygli a nasze źrenice się powiększyły.
czwartek, 28 lutego 2013
sobota, 23 lutego 2013
7.
Siedziałam i rozglądałam się po pokoju, chciałam sobie przypomnieć cokolwiek z poprzedniego wieczoru i nocy, ale nie mogłam, po prostu nie mogłam. Nic nie pamiętałam. Ładnie się zajebałaś, jak zwykle, na imprezie. Po co tu przyszłaś?- pomyślałam. Nie mogłam uwierzyć, że naprawdę wypiłam aż tyle, że nie pamiętam totalnie nic. Siedziałam w tym wielkim łózku, wiedziałam, że zapewne było to łóżko Cristiano... No ale przecież..przecież na pewno z nim nie spałam, nie, na pewno nie, to niemożliwe. Nagle usłyszałam pukanie w drzwi.
-Można?-usłyszałam męski głos.
Wstałam z łózka i zorientowałam się, że nie mam na sobie nic poza koszulką Cristiano która nie wiem jakim cudem znalazła się na moich plecach.
-Chwileczkę!-krzyknęłam i zbierając swoje majtki z podłogi, szybko je założyłam.- proszę!-dokończyłam.
W drzwiach zobaczyłam Cristiano. Ubrany w zwykłą koszulkę i krótkie, sportowe spodenki trzymał tackę na której zdołałam zauważyć jakieś kanapki, owoce i dzbanek z sokiem pomarańczowym.
-Pomyślałem, że może zgłodniałaś?-uśmiechnął się.
-Yyyy..-nie bardzo wiedziałam, co mam powiedzieć, przecież nawet nie wiedziałam co sie dzieje.
-Jeżeli cię obudziłem to bardzo przepraszam, mogę zejść na dół i poczekać aż dobrze się wyśpisz-zaśmiał się.
Czemu on się cały czas śmieje? Nie rozumiem. Ale ani trochę mi to nie przeszkadzało, kochałam jego piękny i szczery uśmiech. Kiedy on się uśmiechał, ja też się uśmiechałam, mimo naprawdę ogromnego bólu głowy.
-Nie, nie, nie spałam już kiedy zapukałeś- powiedziałam.
-Proszę, zjedz coś-powiedział siadając obok mnie na łóżku.
-Dziękuje, naprawdę nie musiałeś.
-Przestań, jesteś w takim stanie, że nie wiem czy dałabyś radę zejść sama po schodach na dół-zaśmiał się a ja mu wtórowałam.
Popatrzył mi w oczy ale skrępowana spuściłam głowę w dół. Chwyciłam jedną z kanapek.
-Sam je zrobiłeś?
-No oczywiście, a kto?-zdziwił się
-Haha, nie wiedziałam, że taki z ciebie kucharz-zaśmiałam się przegryzając gryza kanapki.-Proszę, weź jedną, przecież nie będę sama tego jeść, a ty nie będziesz tak siedział i sie patrzył nie?
-Ale to dla ciebie, ja zjadłem wcześniej-uśmiechnął się wstając z łóżka.-zaraz wracam-powiedział puszczając do mnie oczko.
Te kanapki naprawdę są pyszne, nie wiedziałam, że potrafi takie zrobić. Nalałam soku i korzystając z jego nieobecności ubrałam stanik leżący na podłodze i pozbierałam resztę ubrań z podłogi, układając je na szafeczce. Wstałam i wyjrzałam przez okno. Słońce pięknie świeciło, ten niedzielny poranek był przepiękny. Chwilę później dołączył do mnie Cris.
-Masz, przyniosłem ci jakąś tabletkę na głowę, bo jeśli powiesz, że cię nie boli to i tak ci nie uwierzę!
-Dziękuje, naprawdę.-powiedziałam pacząc mu w oczy.
Cristiano chwycił tacę z jedzeniem
-Chodź-powiedział machając ręką.
-Gdzie?-zapytałam zdziwiona
-No chodź, zjemy na dole-uśmiechnął się.
Szłam za Crisem, najpierw do kuchni, następnie przez salon wyszliśmy na wielki taras, obok znajdował sie dosyć duży basen. Trawa była bardzo zielona, krotko przycięta a na niej biegały jego dwa psy.
Położył tacę na stoliku i chwytając mnie za rękę pociągnął mnie w stronę leżaków.
Leżeliśmy na słońcu i rozmawialiśmy, o wszystkim, prócz wczorajszej nocy, a przecież na tym najbardziej mi zależało, żeby dowiedzieć się, co wydarzyło się wczoraj. Dlaczego wszyscy poszli a ja tu zostałam sama? Dlaczego obudziłam się w tej koszulce? Jakim prawem brat zostawił mnie tu samą? to były pytania które w tym momencie zaprzątały mi głowę. Nagle poczułam zimną fale wody na swoim ciele. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Crisa w basenie który najwidoczniej świetnie sie bawił chlapiąc mnie. Nie no, tak nie będzie-pomyślałam i wskoczyłam do basenu. Zaczęliśmy sie chlapać, Cris mnie przytapiał i zaproponował wyścigi. Bez żadnej rewelacji był oczywiście szybszy niż ja i jako zwycięzca stwierdził, że dzisiaj ja go zawiozę na trening. W mojej głowie zaświeciła się czerwona lampka: Stop. Mam tu być aż do jego treningu?
Wyszliśmy z basenu i usiedliśmy z powrotem na leżakach, chwytając ostatnie kanapki z talerza.
-Dzięki, naprawdę musiałam się odświeżyć-powiedziałam.
-Nie ma sprawy-uśmiechnął się.
-Cris?
-Hm?
-Nie wiem od czego zacząć, czy my...? Co sie..-zaczęłam się gubić we własnych myślach i słowach.
Cristiano się zaśmiał.
-Chcesz wiedzieć, jakim cudem znalazłaś się w moim łóżku?-zapytał.
Dziękuje ci Boże, że on zawsze wie o co mi chodzi.
-Tak-powiedziałam przygryzając wargę i robiąc się czerwona spuściłam głowę w dół.
-Nie zrobiliśmy tego-powiedział od razu.
Uffff pomyślałam. Poczułam ulgę, że nie zdradził swojej dziewczyny ze mną, ale z drugiej strony było mi przykro. Gdzieś tam w środku miałam nadzieję, że to się jednak wydarzyło. Ale chwilka...
-W takim razie jakim cudem znalazłam sie cała naga, w twoim łóżku, w twojej koszulce?-powiedziałam trzepiąc mokrą od wody koszulką.
-No bo...my..ja tego nie zrobiłem. Ty to zrobiłaś, ale nie ze mną-trudno mu to przeszło przez gardło.
-Co to znaczy zrobiłam? jakim cudem? z kim?!-krzyknęłam, tak bardzo byłam zdezorientowana.
-Ehh, okej- westchnął- opowiem Ci wszystko.
Nie wiem czy miałam się cieszyć kiedy to oznajmił czy miałam się bać. Wiem, że uprawiałam seks z kimś tamtej nocy, na pewno nie z nim. Ale z kim? Błagałam Boga o to żeby nie był to Alvaro.
-Impreza po mału dobiegała końca, nie wiem czy pamiętasz, bawiliśmy się razem, dużo piłaś, tańczyłaś z innymi facetami, niektórych nie znałaś...naprawdę nie chcę tego mówić, ale każdy z nich cię zmacał.
Zrobiłam się czerwona jak burak i zawstydzona spuściłam głowę w dół.
-Nie wstydź się, nie kontrolowałaś tego a oni to wykorzystali. Potem zniknęłaś mi z pola widzenia, impreza po mału dobiegała końca, więc chciałem iść na górę się przebrać w jakieś luźniejsze i wygodniejsze ciuchy. I kiedy wszedłem do pokoju...-tutaj się zatrzymał.
-Kiedy wszedłeś do pokoju, to co?-spytałam.
-To..naprawdę nie chciałem wam przerywać, chociaż w sumie może dobrze, że to zrobiłem.
-Czego nie chciałeś przerywać?
-Kochałaś sie z Ramosem.
W tej chwili wybuchłam śmiechem.
-Hahaha, z kim? To jakis żart prawda?-spytałam, ale jego wzrok i wyraz twarzy wskazywał na to, że on wcale nie żartuje.- boże święty, naprawdę to zrobiłam-moje źrenice się rozszerzyły.
-Tak, zrobiłaś-powiedział poważnie-odciągnąłem go od ciebie i wyrzuciłem z pokoju. Byłaś tak pijana, że kompletnie nie kontaktowałaś, ani trochę.
-Więc mi pomogłeś...-stwierdziłam.
-Przecież nie mogłam tak cię tu zostawić ani tym bardziej wyrzucić w takim stanie. Ubrałem cię w pierwsze lepsze co wpadło mi pod rękę i kazałem iść ci spać.
-Matko...taki wstyd. Przepraszam cię, zaraz się ubiore i jadę do domu, nie będe sprawiać ci więcej kłopotów.
-Nie, nie, nigdzie nie jedziesz, zostajesz tutaj do treningu na który mimo mojej wygranej w basenie, ja cie zawiozę, bo na tym kacu to chyba byś nas zabiła prowadząc samochód, biorąc pod uwagę jeszcze to, jak ty prowadzisz-powiedział stanowczo.
Nie miałam zamiaru się sprzeciwiać, tyle dla mnie zrobił, w jedną noc.
-Idź na górę, umyj się, dam ci jakieś ubranie Iriny, żebyś miała świeże.
-Nie będzie zła?
-Dlaczego miałaby być?
Milczałam.
-Dziękuje-powiedziałam i nie pewnie ruszyłam w stronę salonu.
Wyszłam na górę i wzięłam szybki prysznic, wytarłam mokre włosy i owinięta ręcznikiem weszłam na boso do pokoju, na łóżku zobaczyłam leżące damskie spodenki i koszulkę. Ubrałam je i zeszłam na dół.
-Do twarzy ci-powiedział uśmiechając się, a ja zawstydzona spuściłam wzrok.
Usłyszałam dźwięk mojej komórki, ale nie wiedziałam skąd pochodzi, więc zdezorientowana zaczęłam rozglądać się dookoła.
-W kuchni-powiedział Cris.
-Dzięki!- krzyknęłam biegnąc tam.
na ekranie mojego iPhona widniało "Jose". O boże, Jose! Przecież on mnie zabije! Wcisnęłam zieloną słuchawkę .
-Proszę?-powiedziałam nie pewnie.
-Możesz mi powiedzieć gdzie ty się podziewasz? Teraz i całą noc?-usłyszałam jego zdenerwowany głos.
-Proszę cie, nie krzycz, to po pierwsze, po drugie, wysłuchaj mnie...
-Nie to ty mnie słuchaj, jesteś moją siostrą, a już na imprezie nie mogliśmy cię znaleźć,gdzie byłaś?! Cristiano powiedział, że cie znajdzie i zajmie sie tobą, jesteś u niego?
-Jestem
-Dzięki bogu. Jesteś nieodpowiedzialna Laura, kolejny raz to pokazałaś. Zawiodłem się.
-Przepraszam.
-Widzimy się na treningu.
Rozłączył się. Zrobiło mi się smutno, naprawdę, zerknęłam raz jeszcze na iPhona i zobaczyłam 9 nie odebranych połączeń. Martwił się, dzwonił, a ja w tym czasie zabawiałam się z Sergio, świetnie. Jak mam mu o tym powiedzieć?! Przecież muszę, umówiliśmy się, że poprawimy nasze relacje, że nie będziemy mieli przed sobą żadnych tajemnic. Ale nie będę się teraz tym zamartwiać. Włożyłam telefon do kieszeni i poszłam do salonu gdzie siedział Cris.
-Zatroskany brat?-spytał uśmiechając się.
-Tak-powiedziałam przechylając głowę, chciałam chwycić w zęby mój łańcuszek, ale zauważyłam, że nie mam go na szyi. Panicznie zaczęłam ja dotykać, upewniając się czy na pewno go tam nie ma.
-Coś się stało?-spytał Cris, marszcząc brwi.
-Łańcuszek. Nie mam łańcuszka-powiedziałam przerażona.
Był dla mnie ważny, dostałam go dawno temu od mamy, która zmarła.
-Musimy go znaleźć-powiedziałam.
Razem poszliśmy na górę i przeszukaliśmy cały pokój i łazienkę Cristiano, ale nie było go tam.
-Nie martw się znajdzie sie, może ktoś przez przypadek zabrał go i niedługo odda-powiedział pocierając mnie ręką po plecach.
-Tak myślisz?-powiedziałam smutno.
-Na pewno-uśmiechnął się-a teraz chodź na dół,zamówimy coś na obiad.
-Nieee, ja coś zrobię!-oznajmiłam.
-Chcesz mnie otruć? żebym już nigdy nie zagrał?-zaśmiał się.
-No wiesz, taka prawda,że kibicuje Barcelonie- powiedziałam śmiejąc się.
- Wszystko jasne, zapamiętam sobie to!-krzyknął wytykając mnie palcem.
Poszliśmy do kuchni, Cristiano przygotował herbatę a ja zobaczyłam czy ma coś w domu z czego dałoby się coś ugotować. Nie byłam świetną kucharką, to już wiecie, ale przecież mogę spróbować. Chwyciłam kurczaka z lodówki i podgrzałam go na patelni, dorzuciłam do niego ugotowany ryż, dodałam trochę pomidorów i brokułów i zaniosłam do salonu.
-No proszę, nie spaliłaś mi domu-powiedział dumnie Cristiano
-Bardzo zabawne-stwierdziłam wystawiając mu język.
Zjedliśmy, i okazało się, że już czas aby jechać do Valdebebas.
***
Cristiano wysiadł z auta pierwszy, obszedł auto dookoła i otworzył mi drzwi.
-Dobra, ja będę już szedł bo nie mam dużo czasu-powiedział i machając ręką pobiegł w stronę wejścia.
Spokojnym krokiem szłam za nim, kiedy zobaczyłam opartego o swój samochód Arbeloę
-Proszę proszę-powiedział wkurzony krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-O co chodzi?-powiedziałam poważnie.
-To już na tym etapie jesteście? Myśle, że Irina nie byłaby zadowolona gdyby się dowiedziała.
-Nic między nami nie zaszło, po prostu mnie tu przywiózł i tyle-skrzywiłam się.
-Oczywiście, jak zwykle udajesz, że nic się nie stało-odwrócił się i poszedł.
Przebrałam się w szatni i wychodząc z niej natknęłam się na Ramosa. Nie miałam pojęcia jak się wobec niego zachować, patrząc na to co między nami wczoraj zaszło. Byłam wściekła, że mnie wykorzystał, ale nie chciałam się kłócić, mimo wszystko zachowałam się przecież jak zwykła dziwka.
-Cześć mała-powiedział i pocałował mnie namiętnie w policzek.
Rozglądnęłam się dookoła by sprawdzić czy nikogo nie ma i ciągnąc go za koszulkę odciągnęłam go na bok.
-Nie zapędzasz się trochę?-zapytałam, ściskając zęby.
-Eee, nie, nie sądzę-odpowiedział mierzwiąc prawą ręką swoje włosy
-Aha, nie wiesz? To ci przypomnę, o to co wczoraj się stało.
-Aaaaa-zaśmiał się-czyli teraz mnie o to będziesz obwiniać?-zapytał ironicznie
-Wykorzystałeś to, że nie panowałam nad tym co robię.
-Czyli nie pamiętasz już jak krzyczałaś wczoraj moje imię i błagałaś o więcej?-przygryzł wargę.
-Nie bądź bezczelny-krzyknęłam.
-Przestań obwiniać za swoje błędy wszystkich dookoła, zauważ je w końcu u siebie-odwrócił się i ruszył w stronę boiska.
Cholera by go wzięła. Nie będzie mnie pouczał co mam robić. Poszłam do magazynu i wyciągnęłam sprzęt do ćwiczeń, zanosząc go na boisko zobaczyłam, że piłkarze i Mou mają coś w rodzaju zebrania. Podeszłam bliżej aby dowiedzieć się, o co chodzi.
-Więc cały przyszły tydzień będzie z nami tutaj trenować ekipa z Barcelony-rzekł Mourinho.
-Świetnie-powiedział Arbeloa przewracając oczami.
-A spróbujcie się źle wobec nich zachowywać, to zobaczycie jaka będzie kara-dodał trener-a teraz wracajcie do rozgrzewki. Chłopcy stali dalej w grupie i dalej rozmawiali o tym co trener przed chwilą im powiedział.
-Hej ślicznotko!-zawołał mnie Ramos, a cała grupa nagle na mnie spojrzała.
Podeszłam do nich.
-Przez przypadek zerwałem go wczoraj zębami-mruknął, wyciągając mój łańcuszek z kieszeni.
Specjalnie włożył go do treningowych spodenek, żeby mógł zrobić to przy kolegach, prostak. Podeszłam bliżej i wyrwałam mu łańcuszek z ręki.
-Nawet nie podziękujesz?-spytał oburzony.
-Dziękuje-powiedziałam nawet sie nie odwracając w jego stronę,czułam ich wzroki wbite we mnie, całej drużyny. Czułam się upokorzona.
-Nie tak, ładniej, wiesz jak-powiedział bezczelnie się śmiejąc.
-Jesteś ohydny-krzyknęłam, odwracając się zobaczyłam Calettiego który stał ze skrzyżowanymi rękami na klatce, w jego oczach widziałam smutek.
-Jose, proszę cie..-powiedziałam smutno.
-Będziemy rozmawiać w domu, teraz mam trening- powiedział wkurzony i dołączył do biegających kolegów.
Tylko tego mi teraz brakowało. A dzień zaczął się tak świetnie...
Czekajcie na następny rozdział bo kto wie, może losy bohaterów zostaną pokrzyżowane przez ekipę z Barcelony?
Pozdrawiam :*
-Można?-usłyszałam męski głos.
Wstałam z łózka i zorientowałam się, że nie mam na sobie nic poza koszulką Cristiano która nie wiem jakim cudem znalazła się na moich plecach.
-Chwileczkę!-krzyknęłam i zbierając swoje majtki z podłogi, szybko je założyłam.- proszę!-dokończyłam.
W drzwiach zobaczyłam Cristiano. Ubrany w zwykłą koszulkę i krótkie, sportowe spodenki trzymał tackę na której zdołałam zauważyć jakieś kanapki, owoce i dzbanek z sokiem pomarańczowym.
-Pomyślałem, że może zgłodniałaś?-uśmiechnął się.
-Yyyy..-nie bardzo wiedziałam, co mam powiedzieć, przecież nawet nie wiedziałam co sie dzieje.
-Jeżeli cię obudziłem to bardzo przepraszam, mogę zejść na dół i poczekać aż dobrze się wyśpisz-zaśmiał się.
Czemu on się cały czas śmieje? Nie rozumiem. Ale ani trochę mi to nie przeszkadzało, kochałam jego piękny i szczery uśmiech. Kiedy on się uśmiechał, ja też się uśmiechałam, mimo naprawdę ogromnego bólu głowy.
-Nie, nie, nie spałam już kiedy zapukałeś- powiedziałam.
-Proszę, zjedz coś-powiedział siadając obok mnie na łóżku.
-Dziękuje, naprawdę nie musiałeś.
-Przestań, jesteś w takim stanie, że nie wiem czy dałabyś radę zejść sama po schodach na dół-zaśmiał się a ja mu wtórowałam.
Popatrzył mi w oczy ale skrępowana spuściłam głowę w dół. Chwyciłam jedną z kanapek.
-Sam je zrobiłeś?
-No oczywiście, a kto?-zdziwił się
-Haha, nie wiedziałam, że taki z ciebie kucharz-zaśmiałam się przegryzając gryza kanapki.-Proszę, weź jedną, przecież nie będę sama tego jeść, a ty nie będziesz tak siedział i sie patrzył nie?
-Ale to dla ciebie, ja zjadłem wcześniej-uśmiechnął się wstając z łóżka.-zaraz wracam-powiedział puszczając do mnie oczko.
Te kanapki naprawdę są pyszne, nie wiedziałam, że potrafi takie zrobić. Nalałam soku i korzystając z jego nieobecności ubrałam stanik leżący na podłodze i pozbierałam resztę ubrań z podłogi, układając je na szafeczce. Wstałam i wyjrzałam przez okno. Słońce pięknie świeciło, ten niedzielny poranek był przepiękny. Chwilę później dołączył do mnie Cris.
-Masz, przyniosłem ci jakąś tabletkę na głowę, bo jeśli powiesz, że cię nie boli to i tak ci nie uwierzę!
-Dziękuje, naprawdę.-powiedziałam pacząc mu w oczy.
Cristiano chwycił tacę z jedzeniem
-Chodź-powiedział machając ręką.
-Gdzie?-zapytałam zdziwiona
-No chodź, zjemy na dole-uśmiechnął się.
Szłam za Crisem, najpierw do kuchni, następnie przez salon wyszliśmy na wielki taras, obok znajdował sie dosyć duży basen. Trawa była bardzo zielona, krotko przycięta a na niej biegały jego dwa psy.
Położył tacę na stoliku i chwytając mnie za rękę pociągnął mnie w stronę leżaków.
Leżeliśmy na słońcu i rozmawialiśmy, o wszystkim, prócz wczorajszej nocy, a przecież na tym najbardziej mi zależało, żeby dowiedzieć się, co wydarzyło się wczoraj. Dlaczego wszyscy poszli a ja tu zostałam sama? Dlaczego obudziłam się w tej koszulce? Jakim prawem brat zostawił mnie tu samą? to były pytania które w tym momencie zaprzątały mi głowę. Nagle poczułam zimną fale wody na swoim ciele. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Crisa w basenie który najwidoczniej świetnie sie bawił chlapiąc mnie. Nie no, tak nie będzie-pomyślałam i wskoczyłam do basenu. Zaczęliśmy sie chlapać, Cris mnie przytapiał i zaproponował wyścigi. Bez żadnej rewelacji był oczywiście szybszy niż ja i jako zwycięzca stwierdził, że dzisiaj ja go zawiozę na trening. W mojej głowie zaświeciła się czerwona lampka: Stop. Mam tu być aż do jego treningu?
Wyszliśmy z basenu i usiedliśmy z powrotem na leżakach, chwytając ostatnie kanapki z talerza.
-Dzięki, naprawdę musiałam się odświeżyć-powiedziałam.
-Nie ma sprawy-uśmiechnął się.
-Cris?
-Hm?
-Nie wiem od czego zacząć, czy my...? Co sie..-zaczęłam się gubić we własnych myślach i słowach.
Cristiano się zaśmiał.
-Chcesz wiedzieć, jakim cudem znalazłaś się w moim łóżku?-zapytał.
Dziękuje ci Boże, że on zawsze wie o co mi chodzi.
-Tak-powiedziałam przygryzając wargę i robiąc się czerwona spuściłam głowę w dół.
-Nie zrobiliśmy tego-powiedział od razu.
Uffff pomyślałam. Poczułam ulgę, że nie zdradził swojej dziewczyny ze mną, ale z drugiej strony było mi przykro. Gdzieś tam w środku miałam nadzieję, że to się jednak wydarzyło. Ale chwilka...
-W takim razie jakim cudem znalazłam sie cała naga, w twoim łóżku, w twojej koszulce?-powiedziałam trzepiąc mokrą od wody koszulką.
-No bo...my..ja tego nie zrobiłem. Ty to zrobiłaś, ale nie ze mną-trudno mu to przeszło przez gardło.
-Co to znaczy zrobiłam? jakim cudem? z kim?!-krzyknęłam, tak bardzo byłam zdezorientowana.
-Ehh, okej- westchnął- opowiem Ci wszystko.
Nie wiem czy miałam się cieszyć kiedy to oznajmił czy miałam się bać. Wiem, że uprawiałam seks z kimś tamtej nocy, na pewno nie z nim. Ale z kim? Błagałam Boga o to żeby nie był to Alvaro.
-Impreza po mału dobiegała końca, nie wiem czy pamiętasz, bawiliśmy się razem, dużo piłaś, tańczyłaś z innymi facetami, niektórych nie znałaś...naprawdę nie chcę tego mówić, ale każdy z nich cię zmacał.
Zrobiłam się czerwona jak burak i zawstydzona spuściłam głowę w dół.
-Nie wstydź się, nie kontrolowałaś tego a oni to wykorzystali. Potem zniknęłaś mi z pola widzenia, impreza po mału dobiegała końca, więc chciałem iść na górę się przebrać w jakieś luźniejsze i wygodniejsze ciuchy. I kiedy wszedłem do pokoju...-tutaj się zatrzymał.
-Kiedy wszedłeś do pokoju, to co?-spytałam.
-To..naprawdę nie chciałem wam przerywać, chociaż w sumie może dobrze, że to zrobiłem.
-Czego nie chciałeś przerywać?
-Kochałaś sie z Ramosem.
W tej chwili wybuchłam śmiechem.
-Hahaha, z kim? To jakis żart prawda?-spytałam, ale jego wzrok i wyraz twarzy wskazywał na to, że on wcale nie żartuje.- boże święty, naprawdę to zrobiłam-moje źrenice się rozszerzyły.
-Tak, zrobiłaś-powiedział poważnie-odciągnąłem go od ciebie i wyrzuciłem z pokoju. Byłaś tak pijana, że kompletnie nie kontaktowałaś, ani trochę.
-Więc mi pomogłeś...-stwierdziłam.
-Przecież nie mogłam tak cię tu zostawić ani tym bardziej wyrzucić w takim stanie. Ubrałem cię w pierwsze lepsze co wpadło mi pod rękę i kazałem iść ci spać.
-Matko...taki wstyd. Przepraszam cię, zaraz się ubiore i jadę do domu, nie będe sprawiać ci więcej kłopotów.
-Nie, nie, nigdzie nie jedziesz, zostajesz tutaj do treningu na który mimo mojej wygranej w basenie, ja cie zawiozę, bo na tym kacu to chyba byś nas zabiła prowadząc samochód, biorąc pod uwagę jeszcze to, jak ty prowadzisz-powiedział stanowczo.
Nie miałam zamiaru się sprzeciwiać, tyle dla mnie zrobił, w jedną noc.
-Idź na górę, umyj się, dam ci jakieś ubranie Iriny, żebyś miała świeże.
-Nie będzie zła?
-Dlaczego miałaby być?
Milczałam.
-Dziękuje-powiedziałam i nie pewnie ruszyłam w stronę salonu.
Wyszłam na górę i wzięłam szybki prysznic, wytarłam mokre włosy i owinięta ręcznikiem weszłam na boso do pokoju, na łóżku zobaczyłam leżące damskie spodenki i koszulkę. Ubrałam je i zeszłam na dół.
-Do twarzy ci-powiedział uśmiechając się, a ja zawstydzona spuściłam wzrok.
Usłyszałam dźwięk mojej komórki, ale nie wiedziałam skąd pochodzi, więc zdezorientowana zaczęłam rozglądać się dookoła.
-W kuchni-powiedział Cris.
-Dzięki!- krzyknęłam biegnąc tam.
na ekranie mojego iPhona widniało "Jose". O boże, Jose! Przecież on mnie zabije! Wcisnęłam zieloną słuchawkę .
-Proszę?-powiedziałam nie pewnie.
-Możesz mi powiedzieć gdzie ty się podziewasz? Teraz i całą noc?-usłyszałam jego zdenerwowany głos.
-Proszę cie, nie krzycz, to po pierwsze, po drugie, wysłuchaj mnie...
-Nie to ty mnie słuchaj, jesteś moją siostrą, a już na imprezie nie mogliśmy cię znaleźć,gdzie byłaś?! Cristiano powiedział, że cie znajdzie i zajmie sie tobą, jesteś u niego?
-Jestem
-Dzięki bogu. Jesteś nieodpowiedzialna Laura, kolejny raz to pokazałaś. Zawiodłem się.
-Przepraszam.
-Widzimy się na treningu.
Rozłączył się. Zrobiło mi się smutno, naprawdę, zerknęłam raz jeszcze na iPhona i zobaczyłam 9 nie odebranych połączeń. Martwił się, dzwonił, a ja w tym czasie zabawiałam się z Sergio, świetnie. Jak mam mu o tym powiedzieć?! Przecież muszę, umówiliśmy się, że poprawimy nasze relacje, że nie będziemy mieli przed sobą żadnych tajemnic. Ale nie będę się teraz tym zamartwiać. Włożyłam telefon do kieszeni i poszłam do salonu gdzie siedział Cris.
-Zatroskany brat?-spytał uśmiechając się.
-Tak-powiedziałam przechylając głowę, chciałam chwycić w zęby mój łańcuszek, ale zauważyłam, że nie mam go na szyi. Panicznie zaczęłam ja dotykać, upewniając się czy na pewno go tam nie ma.
-Coś się stało?-spytał Cris, marszcząc brwi.
-Łańcuszek. Nie mam łańcuszka-powiedziałam przerażona.
Był dla mnie ważny, dostałam go dawno temu od mamy, która zmarła.
-Musimy go znaleźć-powiedziałam.
Razem poszliśmy na górę i przeszukaliśmy cały pokój i łazienkę Cristiano, ale nie było go tam.
-Nie martw się znajdzie sie, może ktoś przez przypadek zabrał go i niedługo odda-powiedział pocierając mnie ręką po plecach.
-Tak myślisz?-powiedziałam smutno.
-Na pewno-uśmiechnął się-a teraz chodź na dół,zamówimy coś na obiad.
-Nieee, ja coś zrobię!-oznajmiłam.
-Chcesz mnie otruć? żebym już nigdy nie zagrał?-zaśmiał się.
-No wiesz, taka prawda,że kibicuje Barcelonie- powiedziałam śmiejąc się.
- Wszystko jasne, zapamiętam sobie to!-krzyknął wytykając mnie palcem.
Poszliśmy do kuchni, Cristiano przygotował herbatę a ja zobaczyłam czy ma coś w domu z czego dałoby się coś ugotować. Nie byłam świetną kucharką, to już wiecie, ale przecież mogę spróbować. Chwyciłam kurczaka z lodówki i podgrzałam go na patelni, dorzuciłam do niego ugotowany ryż, dodałam trochę pomidorów i brokułów i zaniosłam do salonu.
-No proszę, nie spaliłaś mi domu-powiedział dumnie Cristiano
-Bardzo zabawne-stwierdziłam wystawiając mu język.
Zjedliśmy, i okazało się, że już czas aby jechać do Valdebebas.
***
Cristiano wysiadł z auta pierwszy, obszedł auto dookoła i otworzył mi drzwi.
-Dobra, ja będę już szedł bo nie mam dużo czasu-powiedział i machając ręką pobiegł w stronę wejścia.
Spokojnym krokiem szłam za nim, kiedy zobaczyłam opartego o swój samochód Arbeloę
-Proszę proszę-powiedział wkurzony krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-O co chodzi?-powiedziałam poważnie.
-To już na tym etapie jesteście? Myśle, że Irina nie byłaby zadowolona gdyby się dowiedziała.
-Nic między nami nie zaszło, po prostu mnie tu przywiózł i tyle-skrzywiłam się.
-Oczywiście, jak zwykle udajesz, że nic się nie stało-odwrócił się i poszedł.
Przebrałam się w szatni i wychodząc z niej natknęłam się na Ramosa. Nie miałam pojęcia jak się wobec niego zachować, patrząc na to co między nami wczoraj zaszło. Byłam wściekła, że mnie wykorzystał, ale nie chciałam się kłócić, mimo wszystko zachowałam się przecież jak zwykła dziwka.
-Cześć mała-powiedział i pocałował mnie namiętnie w policzek.
Rozglądnęłam się dookoła by sprawdzić czy nikogo nie ma i ciągnąc go za koszulkę odciągnęłam go na bok.
-Nie zapędzasz się trochę?-zapytałam, ściskając zęby.
-Eee, nie, nie sądzę-odpowiedział mierzwiąc prawą ręką swoje włosy
-Aha, nie wiesz? To ci przypomnę, o to co wczoraj się stało.
-Aaaaa-zaśmiał się-czyli teraz mnie o to będziesz obwiniać?-zapytał ironicznie
-Wykorzystałeś to, że nie panowałam nad tym co robię.
-Czyli nie pamiętasz już jak krzyczałaś wczoraj moje imię i błagałaś o więcej?-przygryzł wargę.
-Nie bądź bezczelny-krzyknęłam.
-Przestań obwiniać za swoje błędy wszystkich dookoła, zauważ je w końcu u siebie-odwrócił się i ruszył w stronę boiska.
Cholera by go wzięła. Nie będzie mnie pouczał co mam robić. Poszłam do magazynu i wyciągnęłam sprzęt do ćwiczeń, zanosząc go na boisko zobaczyłam, że piłkarze i Mou mają coś w rodzaju zebrania. Podeszłam bliżej aby dowiedzieć się, o co chodzi.
-Więc cały przyszły tydzień będzie z nami tutaj trenować ekipa z Barcelony-rzekł Mourinho.
-Świetnie-powiedział Arbeloa przewracając oczami.
-A spróbujcie się źle wobec nich zachowywać, to zobaczycie jaka będzie kara-dodał trener-a teraz wracajcie do rozgrzewki. Chłopcy stali dalej w grupie i dalej rozmawiali o tym co trener przed chwilą im powiedział.
-Hej ślicznotko!-zawołał mnie Ramos, a cała grupa nagle na mnie spojrzała.
Podeszłam do nich.
-Przez przypadek zerwałem go wczoraj zębami-mruknął, wyciągając mój łańcuszek z kieszeni.
Specjalnie włożył go do treningowych spodenek, żeby mógł zrobić to przy kolegach, prostak. Podeszłam bliżej i wyrwałam mu łańcuszek z ręki.
-Nawet nie podziękujesz?-spytał oburzony.
-Dziękuje-powiedziałam nawet sie nie odwracając w jego stronę,czułam ich wzroki wbite we mnie, całej drużyny. Czułam się upokorzona.
-Nie tak, ładniej, wiesz jak-powiedział bezczelnie się śmiejąc.
-Jesteś ohydny-krzyknęłam, odwracając się zobaczyłam Calettiego który stał ze skrzyżowanymi rękami na klatce, w jego oczach widziałam smutek.
-Jose, proszę cie..-powiedziałam smutno.
-Będziemy rozmawiać w domu, teraz mam trening- powiedział wkurzony i dołączył do biegających kolegów.
Tylko tego mi teraz brakowało. A dzień zaczął się tak świetnie...
Czekajcie na następny rozdział bo kto wie, może losy bohaterów zostaną pokrzyżowane przez ekipę z Barcelony?
Pozdrawiam :*
czwartek, 14 lutego 2013
6.
Rano obudził mnie budzik kiedy jeszcze było ciemno. Wszyscy spali a ja musiałam jakoś wywlec się z tego ciepłego łóżka na zajęcia u Sary. Niestety nie mogłam ich odwołać, jedynie przesunęłam je na wcześniejszą godzinę, potem muszę stawić się w Valdebebas a wieczorem idziemy na urodziny Cristiano. O boże, urodziny Crisa?! To już dzisiaj?! Zaczęło ściskać mnie w żołądku. Starałam się uspokoić wachlując się swoimi własnymi rękami. Wzięłam szybko prysznic, w samym ręczniku wyszłam z powrotem do pokoju, sięgając po letnią łososiową koszulę z dużym dekoltem zrzuciłam z siebie ręcznik i ubrałam dżinsowe rurki wkładając do nich koszulę. Na nogi zarzuciłam czarne baleriny i po cichu zeszłam schodami do kuchni. Zrobiłam kawę do mojego termicznego kubka i chwytając w rękę jabłko wyszłam do korytarza. Chwyciłam kluczyki do auta i wyszłam tak aby nie obudzić taty ani brata. Na 7:30 byłam u Sary. Zostawiłam auto przed bramą i zadzwoniłam domofonem.
-Kto tam?-usłyszałam męski głos Ikera.
-Laura, do Sary-odpowiedziałam.
-Chodź chodź-zawołał, po czym usłyszałam upierdliwy dźwięk pozwalający mi na otwarcie furtki.
Po małych schodkach doszłam do drzwi i zastukałam w nie pięścią.
-Cześć kochanie, byłam pewna, że się spóźnisz-zaśmiała się Sara.
-Szczerze? też tak myślałam, ale przecież o tej godzinie nie ma na szczęście żadnych korków-uśmiechnęłam się.
-Wchodź kochana, rozgość się.
-Cześć mała. Daj kurtkę, powieszę-powiedział Iker.
-Hej, dziękuje!
Zdjęłam buty i skierowałam się w stronę pokoju Sary.
-Zrobię wam coś do picia i zaraz wam przyniosę-zapewnił Iker.
-Nie trzeba, naprawdę, mam swoje-powiedziałam.
-Chyba nie wiesz, że Iker robi najlepszą kawę? Jemu się nie odmawia!-uprzedziła Sara.
-Tak tak, w łóżku pewnie też mu nie odmawiasz-zażartowałam a Iker i Sara zaczęli się śmiać.
-Chodź, mamy trochę pracy na dzisiaj-zawołała.
Od tej chwili drzwi się zamknęły i nikt nam nie przeszkodził w zajęciach, no oprócz Ikera który przyniósł tą swoją magiczną kawę, naprawdę była pyszna! Zajęcia przebiegły dobrze i zanim się zorientowałam minęły dwie godziny.
-Dobrze się spisałaś, kiedy przyjdziesz następnym razem?-zapytała Sara.
-Jeszcze się zgadamy okej?
-Jasne-powiedziała-a może wyskoczymy coś zjeść? Chyba, że jadłaś śniadanie?
-Tak się składa, że nie jadłam, a mam jeszcze trochę czasu zanim pojadę na trening chłopaków, więc bardzo chętnie.Dawno nigdzie nie byłyśmy-powiedziałam.
-Okej, znam fajną restaurację, gdzie mają przepyszne angielskie śniadania!
-O nie, znowu przytyjemy?-zaśmiałam się.
-Jak zwykle kiedy razem coś jemy-przypomniała i obydwie zaczęłyśmy się śmiać.
dojechałyśmy do centrum Madrytu, słońce pięknie dzisiaj świeciło a uliczki miasta przepełnione były ludźmi, spacerującymi, tymi na rowerach i tymi biegnącymi na autobus. Siadłyśmy na miejscach na polu, ponieważ pogoda była dzisiaj piękna i bardzo przyjemna. Rozmawiałyśmy, żartowałyśmy, a ja opowiedziałam Sarze o mojej sytuacji, o incydentach z Alvaro i o tym, że powiedziałam Jose o miłości do Cristiano.
-No powiem ci młoda, że nieźle namieszałaś. W ogóle o co chodzi z Arbeloą? Myślałam, że między wami wszystko skończone?-spytała zdziwiona.
-Też tak myślałam, i naprawdę mam go dosyć, ale kiedy jest obok mnie, przy mnie...
-To ulegasz?-dopytała.
-Dokładnie. Nie chcę tego, nie chcę mu robić żadnych nadziei, rozumiesz-tłumaczyłam się.
-Już mu je zrobiłaś niestety. Pamiętaj, że to ty zakończyłaś ten związek, on pewnie nie przestał cię kochać i to dużo dla niego znaczy.
-Wiem Sara, ale nie mam pojęcia co mam robić, wszystko się miesza i nie umiem tego rozplątać. Spróbuje z nim pogadać dzisiaj na imprezie u Crisa.
-Spróbuj, może wyjaśnicie sobie pare rzeczy.
Zostawiając napiwek dla kelnera wsiadłyśmy do mojego auta i odwiozłam Sarę do domu.
-Dzięki!-krzyknęłam kiedy Sara opuszczała mój samochód.
-Jestem tu dla ciebie, zawsze możesz na mnie liczyć.-powiedziała schylając się do okna tak aby mnie widzieć. Przysunęłam się trochę bliżej i pocałowałam ją w policzek.
-Do wieczora!
-Do zobaczenia!-powiedziała i zgrabnym krokiem oddalała się coraz bardziej.
***
Pół godziny zajęło mi dojechanie do Valdebebas. Byłam zdenerwowana bo prawie byłam spóźniona a do tego nie było już miejsc na bezpłatnym parkingu i musiałam parkować na tym płatnym, bardziej oddalonym od centrum sportowego.
Przycisnęłam guzik kluczyków, zamykając auto i szybkim krokiem szłam w stronę wejścia. Wychodząc zza rogu ujrzałam Alvaro całującego jakąś kobietę. Wystraszona od razu cofnęłam się za róg. Jednak ciekawość była większa i wychyliłam głowę aby zobaczyć co się dzieje. Nieznajoma trwała w namiętnych pocałunkach z Alvaro, kiedy ten dotykał ją ręką po plecach od góry w dół sięgając jej tyłka. Poszerzyły mi się źrenicę, coś w środku mnie tknęło, zabolało. Byłam zazdrosna? Nie, o niego? Na pewno nie-pomyślałam. Poczułam ścisk w żołądku i jak krew w moich żyłach zaczyna się gotować. Co zrobić? Zaczekać aż przestaną? Przecież się spóźnię. Iść dalej? Powiedzieć cześć czy po prostu udawać, że niby nie widzę?
Nie zastanawiając się ani sekundy dłużej ruszyłam pewnym krokiem przed siebie, kręcą biodrami. Chciałam być seksowna, chciałam, żeby to zobaczył.
-Cześć Alvaro-rzuciłam seksownie przeszywając go od góry do dołu zalotnym spojrzeniem i przygryzłam wargę.
-Cześć-powiedział a jego źrenice wędrowały po mnie z góry do dołu zatrzymując się na moim dekolcie.
Bezczelny, z tamtą się całuje, a mnie ma czelność obczajać? W jej towarzystwie? pomyślałam.
Odwróciłam się i zbliżyłam się do wejścia, wchodząc do recepcji usłyszałam swoje imię
-Laura! Hej!
-O, cześć Cris! Coś się stało?-zapytałam uśmiechając się, lepszego początku pracy nie mogłam mieć!
-To co, będziesz dzisiaj u mnie?-spytałam posyłając mi szeroki i piękny uśmiech. Nogi się pode mną ugięły, ale musiałam wrócić na ziemię.
-Tak, będę-również odpowiedziałam uśmiechem.
-Świetnie!-powiedział podekscytowany-w takim razie do wieczora!-i nie spuszczając uśmiechu z twarzy ruszył w stronę szatni.
-Ta, do wieczora-mruknęłam pod nosem uśmiechając się sama do siebie, zapominając o scenie która przed chwilą mną wstrząsnęła.
***
Z dobrym humorem pracowałam dzisiaj na boisku, w sumie to bardzo się dzisiaj obijałam razem z trenerem Farią który dzisiaj też był raczej bezrobotny.
-W takiej pogodzie to ja mogę zawsze pracować-powiedział Faria.
-Ymm, ja raczej wolałabym w taką pogodę leżeć gdzieś na plaży na Ibizie!-zaśmiałam się.
-Razem ze mną mam rozumieć?-zażartował.
-Oczywiście!-potwierdziłam.
-Wy tam się tak nie śmiejcie tylko bierzcie się do roboty!-krzyknął Caletti śmiejąc się.
-Ty tutaj nie pyskuj tylko ćwicz!-przegonił go Faria.
Alvaro spojrzał na mnie i mrugnął okiem przygryzając wargę. Był przy tym cholernie seksowny ale po tym co zobaczyłam nie wypadało mi na to reagować, wobec czego nawet nie drgnęłam.
Chłopcy po zejściu z murawy poszli jeszcze na siłownię, a ja zbierając za nimi sprzęt, poszłam do szatni i przebrana ruszyłam na parking, żeby w końcu wrócić do domu. Jednak nie na długo.
***
Jakieś 45 minut po mnie, Caletti wrócił do domu i od razu, podobnie jak ja, wskoczył pod prysznic. W związku z przygotowaniami do urodzin Cristiano w domu panował pewien chaos. Nie długo potem dołączyła do nas Marta, która oczywiście wszystko chciała samodzielnie organizować. A to marynarka Jose nie pasuje do jej spodni, a to za małe szpilki ubrałam, jak zwykle wszystko musiało być tak jak ona chcę, a jej zdanie tutaj sie najbardziej liczy. Nie byłam zła, była przy tym całkiem zabawna.
-No, Laura! My już gotowi, zasuwaj na górę ubrać twoją sukienkę, chcę cię w niej znowu zobaczyć!-pośpieszyła mnie.
-Nie tylko ona-uśmiechnął się Jose.
Wbiegłam na górę i wyciągnęłam sukienkę z szafy. Po chwili ta kremowa, krótka sukienka, odkrywająca jedno ramię znajdowała się na mnie. Ubierając wyższe szpilki-tak aby pasowało Marcie-zeszłam na dół.
-I jak wyglądam?-spytałam obracając się wokół własnej osi.
-Rewelacyjnie-powiedział Caletti.
-Jesteś przepiękna-dodała Marta.
Zrobiliśmy pamiątkowe, wspólne zdjęcie i jeszcze chwile zajęło nam całkowite zebranie się.
Droga minęła szybko, a czym bardziej zbliżaliśmy się do domu Cristiano, tym bardziej się stresowałam.
Mieliśmy dla niego prezent od całej naszej trójki, nawet nie wiem co to było bo oczywiście Marta się tym wszystkim zajęła. Chwila kiedy staliśmy pod drzwiami Crisa wydawało się, że trwała wieczność, a ja miałam coraz większe wątpliwości. Chciałam się rozmyślić, uciec, myślałam co zrobić, żeby szybciej stąd wyjść, nie wiem co tak bardzo odpychało mnie od tej imprezy, czy to, że znowu spotykałam Arbeloę, czy to, że będzie tam Cris, czy to, że nie mam świetnych wspomnień z tego typu imprez.
-O jesteście w końcu, wszyscy już są!-mówił Cris starając się przekrzyczeć głośną muzykę.
-Wszystkiego najlepszego!-wykrzyczeliśmy na cały dom wręczając mu prezent.
-Jezus, dziękuje bardzo!-krzyknął Cris przytulając kolejno Calettiego, Martę i mnie, przy czym dał nam całusa w policzek. Mogłam już umierać.
Marta i Jose od razu znikli z mojego pola widzenia a ja szłam korytarzem, przeciskając się przez tych wszystkich ludzi, rozglądając się za kimś znajomym. Impreza przypominała trochę te z moich lat licealnych, alkohol, jedzenie, kolejka do łazienki, tańczący ludzie. Cristiano oczywiście nie pił, bo po prostu nie pije, poza tym był organizatorem, więc czuwał nad tym aby jaki taki porządek panował. Po mojej prawej stronie w tłumie zobaczyłam Alvaro w seksownym tańcu z jakąś młodą dziewczyną, ale od razu odwróciłam głowę, nie chciałam oglądać jak ona wywija biodrami się i ociera się o niego swoim tyłkiem, podziękuje, naprawdę. Doszłam do kuchni, od razu chwytając szklankę, nalałam sobie wódki i oparłam się o stół.
-Co taka samotna?-usłyszałam głos Crisa.
-Musiałam troszkę ochłonąć od tego tłumu-uśmiechnęłam się, ciągnąc łyk alkoholu ze szklanki.
-Dopiero co przyszłaś-zdziwił się.
-No tak, ale od razu mnie to przytłoczyło-odpowiedziałam.
-Chodź, zatańczymy, rozluźnisz się-powiedział
-O nie nie, zapomnij-zaśmiałam się.
-No dawaj, nie daj się prosić!-przekręcił głowę w bok robiąc smutną minę
-Hahah, przestań! Nie manipuluj mną tak!-zaśmiałam się.
-No chodź, proszę.-nagle chwycił moją rękę-zatańczysz ze mną? tylko raz!-zapewnił
-Nie lubię, nie potrafie Cris haha, daj spokój-uśmiechnęłam się.
- Naprawdę nie lubisz? To tańcząc ze mną polubisz, gwarantuje ci to!-machnął palcem i zaciągnął mnie do salonu gdzie wszyscy tańczyli.
W mgnieniu oka jego dom wyglądał jak nocny klub, pełen całujących się nieznajomych, pijanych ludzi. Z Cristiano poszłam w tango, po każdym tańcu sięgałam po kolejną szklankę wódki i nawet nie zauważyłam kiedy zmieniłam partnera i kiedy zaczęłam chwiać się i potykać o własne nogi.
Do tańca prowadził mnie teraz Ramos, popijając wódkę i przy okazji jeszcze mi dolewając, jakby nie było mi mało. Pijana, nie świadoma do końca tego co robię, tak jak i on, dotykałam go i on mnie też. Nasz taniec stawał się coraz bardziej gorący i seksowny, Sergio mierzwił mi włosy i całował po szyi a ja dotykałam jego torsu, jeżdżąc po nim palcem z góry na dół.
Nagle Ramos pociągnął mnie za rękę i po schodach na górę poprowadził do pokoju. Zamykając drzwi, nie tracił ani chwili i od razu rozpiął mi sukienkę. Pchając mnie na łóżko, położył się na mnie i nie próżnował. Obdarowywał moje ciało pocałunkami, wszędzie gdzie chciał, robił ze mną co chciał. Jednym zwinnym ruchem ściągnęłam jego koszulkę i sięgnęłam do rozporka, którego niestety nie byłam wstanie odpiąć, przez moje upojenie alkoholowe. Jednak nie musiałam się tym przejmować, ponieważ sam to zrobił, nie był tak pijany jak ja. Całował mnie po szyi, zjeżdżał z tymi pocałunkami coraz niżej podniecając mnie coraz bardziej. Jęknęłam i wygięłam swoje plecy w łuk.
-Nie przestawaj-jęknęłam.
-O kurwa, podniecasz mnie-wyszeptał.
Nie ustawał z pocałunkami i całując mój brzuch dołączył do tego swój język który wirował teraz po moich żebrach w dół aż do biodra. Sergio zbliżył się do mojej twarzy:
-Chcesz tego?-powiedział mi do ucha szybko oddychając.
-Sergio-jęknęłam.
-Po prostu powiedz, że dzisiaj jesteś moja, nic więcej nie potrzebuje-mówił dalej.
Nie odpowiedziałam tylko pokiwałam głową i zaczęłam całować go po szyi, przygryzając go co jakiś czas. Chwilę później poczułam, że we mnie wszedł, poruszał biodrami coraz szybciej i seksowniej a ja byłam coraz bliżej tego, żeby moje podniecenie sięgnęło apogeum.
-boże Sergio, ooh tak- krzyknęłam dochodząc.
-O tak, o to chodziło-wyszeptał mi do ucha. Jego klatka piersiowa szybko się poruszała, a jego ręce wędrowały po całym moim ciele.
***
Rano obudziłam się z ogromnym bólem głowy...i nie tylko. Rozejrzałam się dookoła, pokój był pusty, leżałam sama w łóżku, ubrana w koszulkę Realu z numerem 7 na plecach. Co się kurwa dzieje?!
Tutaj możecie zobaczyć jak Laura wyglądała na imprezie: http://tinypic.com/view.php?pic=2ewyxs0&s=6
Mam nadzieję, że się podobało!
Pozdrawiam :* !
-Kto tam?-usłyszałam męski głos Ikera.
-Laura, do Sary-odpowiedziałam.
-Chodź chodź-zawołał, po czym usłyszałam upierdliwy dźwięk pozwalający mi na otwarcie furtki.
Po małych schodkach doszłam do drzwi i zastukałam w nie pięścią.
-Cześć kochanie, byłam pewna, że się spóźnisz-zaśmiała się Sara.
-Szczerze? też tak myślałam, ale przecież o tej godzinie nie ma na szczęście żadnych korków-uśmiechnęłam się.
-Wchodź kochana, rozgość się.
-Cześć mała. Daj kurtkę, powieszę-powiedział Iker.
-Hej, dziękuje!
Zdjęłam buty i skierowałam się w stronę pokoju Sary.
-Zrobię wam coś do picia i zaraz wam przyniosę-zapewnił Iker.
-Nie trzeba, naprawdę, mam swoje-powiedziałam.
-Chyba nie wiesz, że Iker robi najlepszą kawę? Jemu się nie odmawia!-uprzedziła Sara.
-Tak tak, w łóżku pewnie też mu nie odmawiasz-zażartowałam a Iker i Sara zaczęli się śmiać.
-Chodź, mamy trochę pracy na dzisiaj-zawołała.
Od tej chwili drzwi się zamknęły i nikt nam nie przeszkodził w zajęciach, no oprócz Ikera który przyniósł tą swoją magiczną kawę, naprawdę była pyszna! Zajęcia przebiegły dobrze i zanim się zorientowałam minęły dwie godziny.
-Dobrze się spisałaś, kiedy przyjdziesz następnym razem?-zapytała Sara.
-Jeszcze się zgadamy okej?
-Jasne-powiedziała-a może wyskoczymy coś zjeść? Chyba, że jadłaś śniadanie?
-Tak się składa, że nie jadłam, a mam jeszcze trochę czasu zanim pojadę na trening chłopaków, więc bardzo chętnie.Dawno nigdzie nie byłyśmy-powiedziałam.
-Okej, znam fajną restaurację, gdzie mają przepyszne angielskie śniadania!
-O nie, znowu przytyjemy?-zaśmiałam się.
-Jak zwykle kiedy razem coś jemy-przypomniała i obydwie zaczęłyśmy się śmiać.
dojechałyśmy do centrum Madrytu, słońce pięknie dzisiaj świeciło a uliczki miasta przepełnione były ludźmi, spacerującymi, tymi na rowerach i tymi biegnącymi na autobus. Siadłyśmy na miejscach na polu, ponieważ pogoda była dzisiaj piękna i bardzo przyjemna. Rozmawiałyśmy, żartowałyśmy, a ja opowiedziałam Sarze o mojej sytuacji, o incydentach z Alvaro i o tym, że powiedziałam Jose o miłości do Cristiano.
-No powiem ci młoda, że nieźle namieszałaś. W ogóle o co chodzi z Arbeloą? Myślałam, że między wami wszystko skończone?-spytała zdziwiona.
-Też tak myślałam, i naprawdę mam go dosyć, ale kiedy jest obok mnie, przy mnie...
-To ulegasz?-dopytała.
-Dokładnie. Nie chcę tego, nie chcę mu robić żadnych nadziei, rozumiesz-tłumaczyłam się.
-Już mu je zrobiłaś niestety. Pamiętaj, że to ty zakończyłaś ten związek, on pewnie nie przestał cię kochać i to dużo dla niego znaczy.
-Wiem Sara, ale nie mam pojęcia co mam robić, wszystko się miesza i nie umiem tego rozplątać. Spróbuje z nim pogadać dzisiaj na imprezie u Crisa.
-Spróbuj, może wyjaśnicie sobie pare rzeczy.
Zostawiając napiwek dla kelnera wsiadłyśmy do mojego auta i odwiozłam Sarę do domu.
-Dzięki!-krzyknęłam kiedy Sara opuszczała mój samochód.
-Jestem tu dla ciebie, zawsze możesz na mnie liczyć.-powiedziała schylając się do okna tak aby mnie widzieć. Przysunęłam się trochę bliżej i pocałowałam ją w policzek.
-Do wieczora!
-Do zobaczenia!-powiedziała i zgrabnym krokiem oddalała się coraz bardziej.
***
Pół godziny zajęło mi dojechanie do Valdebebas. Byłam zdenerwowana bo prawie byłam spóźniona a do tego nie było już miejsc na bezpłatnym parkingu i musiałam parkować na tym płatnym, bardziej oddalonym od centrum sportowego.
Przycisnęłam guzik kluczyków, zamykając auto i szybkim krokiem szłam w stronę wejścia. Wychodząc zza rogu ujrzałam Alvaro całującego jakąś kobietę. Wystraszona od razu cofnęłam się za róg. Jednak ciekawość była większa i wychyliłam głowę aby zobaczyć co się dzieje. Nieznajoma trwała w namiętnych pocałunkach z Alvaro, kiedy ten dotykał ją ręką po plecach od góry w dół sięgając jej tyłka. Poszerzyły mi się źrenicę, coś w środku mnie tknęło, zabolało. Byłam zazdrosna? Nie, o niego? Na pewno nie-pomyślałam. Poczułam ścisk w żołądku i jak krew w moich żyłach zaczyna się gotować. Co zrobić? Zaczekać aż przestaną? Przecież się spóźnię. Iść dalej? Powiedzieć cześć czy po prostu udawać, że niby nie widzę?
Nie zastanawiając się ani sekundy dłużej ruszyłam pewnym krokiem przed siebie, kręcą biodrami. Chciałam być seksowna, chciałam, żeby to zobaczył.
-Cześć Alvaro-rzuciłam seksownie przeszywając go od góry do dołu zalotnym spojrzeniem i przygryzłam wargę.
-Cześć-powiedział a jego źrenice wędrowały po mnie z góry do dołu zatrzymując się na moim dekolcie.
Bezczelny, z tamtą się całuje, a mnie ma czelność obczajać? W jej towarzystwie? pomyślałam.
Odwróciłam się i zbliżyłam się do wejścia, wchodząc do recepcji usłyszałam swoje imię
-Laura! Hej!
-O, cześć Cris! Coś się stało?-zapytałam uśmiechając się, lepszego początku pracy nie mogłam mieć!
-To co, będziesz dzisiaj u mnie?-spytałam posyłając mi szeroki i piękny uśmiech. Nogi się pode mną ugięły, ale musiałam wrócić na ziemię.
-Tak, będę-również odpowiedziałam uśmiechem.
-Świetnie!-powiedział podekscytowany-w takim razie do wieczora!-i nie spuszczając uśmiechu z twarzy ruszył w stronę szatni.
-Ta, do wieczora-mruknęłam pod nosem uśmiechając się sama do siebie, zapominając o scenie która przed chwilą mną wstrząsnęła.
***
Z dobrym humorem pracowałam dzisiaj na boisku, w sumie to bardzo się dzisiaj obijałam razem z trenerem Farią który dzisiaj też był raczej bezrobotny.
-W takiej pogodzie to ja mogę zawsze pracować-powiedział Faria.
-Ymm, ja raczej wolałabym w taką pogodę leżeć gdzieś na plaży na Ibizie!-zaśmiałam się.
-Razem ze mną mam rozumieć?-zażartował.
-Oczywiście!-potwierdziłam.
-Wy tam się tak nie śmiejcie tylko bierzcie się do roboty!-krzyknął Caletti śmiejąc się.
-Ty tutaj nie pyskuj tylko ćwicz!-przegonił go Faria.
Alvaro spojrzał na mnie i mrugnął okiem przygryzając wargę. Był przy tym cholernie seksowny ale po tym co zobaczyłam nie wypadało mi na to reagować, wobec czego nawet nie drgnęłam.
Chłopcy po zejściu z murawy poszli jeszcze na siłownię, a ja zbierając za nimi sprzęt, poszłam do szatni i przebrana ruszyłam na parking, żeby w końcu wrócić do domu. Jednak nie na długo.
***
Jakieś 45 minut po mnie, Caletti wrócił do domu i od razu, podobnie jak ja, wskoczył pod prysznic. W związku z przygotowaniami do urodzin Cristiano w domu panował pewien chaos. Nie długo potem dołączyła do nas Marta, która oczywiście wszystko chciała samodzielnie organizować. A to marynarka Jose nie pasuje do jej spodni, a to za małe szpilki ubrałam, jak zwykle wszystko musiało być tak jak ona chcę, a jej zdanie tutaj sie najbardziej liczy. Nie byłam zła, była przy tym całkiem zabawna.
-No, Laura! My już gotowi, zasuwaj na górę ubrać twoją sukienkę, chcę cię w niej znowu zobaczyć!-pośpieszyła mnie.
-Nie tylko ona-uśmiechnął się Jose.
Wbiegłam na górę i wyciągnęłam sukienkę z szafy. Po chwili ta kremowa, krótka sukienka, odkrywająca jedno ramię znajdowała się na mnie. Ubierając wyższe szpilki-tak aby pasowało Marcie-zeszłam na dół.
-I jak wyglądam?-spytałam obracając się wokół własnej osi.
-Rewelacyjnie-powiedział Caletti.
-Jesteś przepiękna-dodała Marta.
Zrobiliśmy pamiątkowe, wspólne zdjęcie i jeszcze chwile zajęło nam całkowite zebranie się.
Droga minęła szybko, a czym bardziej zbliżaliśmy się do domu Cristiano, tym bardziej się stresowałam.
Mieliśmy dla niego prezent od całej naszej trójki, nawet nie wiem co to było bo oczywiście Marta się tym wszystkim zajęła. Chwila kiedy staliśmy pod drzwiami Crisa wydawało się, że trwała wieczność, a ja miałam coraz większe wątpliwości. Chciałam się rozmyślić, uciec, myślałam co zrobić, żeby szybciej stąd wyjść, nie wiem co tak bardzo odpychało mnie od tej imprezy, czy to, że znowu spotykałam Arbeloę, czy to, że będzie tam Cris, czy to, że nie mam świetnych wspomnień z tego typu imprez.
-O jesteście w końcu, wszyscy już są!-mówił Cris starając się przekrzyczeć głośną muzykę.
-Wszystkiego najlepszego!-wykrzyczeliśmy na cały dom wręczając mu prezent.
-Jezus, dziękuje bardzo!-krzyknął Cris przytulając kolejno Calettiego, Martę i mnie, przy czym dał nam całusa w policzek. Mogłam już umierać.
Marta i Jose od razu znikli z mojego pola widzenia a ja szłam korytarzem, przeciskając się przez tych wszystkich ludzi, rozglądając się za kimś znajomym. Impreza przypominała trochę te z moich lat licealnych, alkohol, jedzenie, kolejka do łazienki, tańczący ludzie. Cristiano oczywiście nie pił, bo po prostu nie pije, poza tym był organizatorem, więc czuwał nad tym aby jaki taki porządek panował. Po mojej prawej stronie w tłumie zobaczyłam Alvaro w seksownym tańcu z jakąś młodą dziewczyną, ale od razu odwróciłam głowę, nie chciałam oglądać jak ona wywija biodrami się i ociera się o niego swoim tyłkiem, podziękuje, naprawdę. Doszłam do kuchni, od razu chwytając szklankę, nalałam sobie wódki i oparłam się o stół.
-Co taka samotna?-usłyszałam głos Crisa.
-Musiałam troszkę ochłonąć od tego tłumu-uśmiechnęłam się, ciągnąc łyk alkoholu ze szklanki.
-Dopiero co przyszłaś-zdziwił się.
-No tak, ale od razu mnie to przytłoczyło-odpowiedziałam.
-Chodź, zatańczymy, rozluźnisz się-powiedział
-O nie nie, zapomnij-zaśmiałam się.
-No dawaj, nie daj się prosić!-przekręcił głowę w bok robiąc smutną minę
-Hahah, przestań! Nie manipuluj mną tak!-zaśmiałam się.
-No chodź, proszę.-nagle chwycił moją rękę-zatańczysz ze mną? tylko raz!-zapewnił
-Nie lubię, nie potrafie Cris haha, daj spokój-uśmiechnęłam się.
- Naprawdę nie lubisz? To tańcząc ze mną polubisz, gwarantuje ci to!-machnął palcem i zaciągnął mnie do salonu gdzie wszyscy tańczyli.
W mgnieniu oka jego dom wyglądał jak nocny klub, pełen całujących się nieznajomych, pijanych ludzi. Z Cristiano poszłam w tango, po każdym tańcu sięgałam po kolejną szklankę wódki i nawet nie zauważyłam kiedy zmieniłam partnera i kiedy zaczęłam chwiać się i potykać o własne nogi.
Do tańca prowadził mnie teraz Ramos, popijając wódkę i przy okazji jeszcze mi dolewając, jakby nie było mi mało. Pijana, nie świadoma do końca tego co robię, tak jak i on, dotykałam go i on mnie też. Nasz taniec stawał się coraz bardziej gorący i seksowny, Sergio mierzwił mi włosy i całował po szyi a ja dotykałam jego torsu, jeżdżąc po nim palcem z góry na dół.
Nagle Ramos pociągnął mnie za rękę i po schodach na górę poprowadził do pokoju. Zamykając drzwi, nie tracił ani chwili i od razu rozpiął mi sukienkę. Pchając mnie na łóżko, położył się na mnie i nie próżnował. Obdarowywał moje ciało pocałunkami, wszędzie gdzie chciał, robił ze mną co chciał. Jednym zwinnym ruchem ściągnęłam jego koszulkę i sięgnęłam do rozporka, którego niestety nie byłam wstanie odpiąć, przez moje upojenie alkoholowe. Jednak nie musiałam się tym przejmować, ponieważ sam to zrobił, nie był tak pijany jak ja. Całował mnie po szyi, zjeżdżał z tymi pocałunkami coraz niżej podniecając mnie coraz bardziej. Jęknęłam i wygięłam swoje plecy w łuk.
-Nie przestawaj-jęknęłam.
-O kurwa, podniecasz mnie-wyszeptał.
Nie ustawał z pocałunkami i całując mój brzuch dołączył do tego swój język który wirował teraz po moich żebrach w dół aż do biodra. Sergio zbliżył się do mojej twarzy:
-Chcesz tego?-powiedział mi do ucha szybko oddychając.
-Sergio-jęknęłam.
-Po prostu powiedz, że dzisiaj jesteś moja, nic więcej nie potrzebuje-mówił dalej.
Nie odpowiedziałam tylko pokiwałam głową i zaczęłam całować go po szyi, przygryzając go co jakiś czas. Chwilę później poczułam, że we mnie wszedł, poruszał biodrami coraz szybciej i seksowniej a ja byłam coraz bliżej tego, żeby moje podniecenie sięgnęło apogeum.
-boże Sergio, ooh tak- krzyknęłam dochodząc.
-O tak, o to chodziło-wyszeptał mi do ucha. Jego klatka piersiowa szybko się poruszała, a jego ręce wędrowały po całym moim ciele.
***
Rano obudziłam się z ogromnym bólem głowy...i nie tylko. Rozejrzałam się dookoła, pokój był pusty, leżałam sama w łóżku, ubrana w koszulkę Realu z numerem 7 na plecach. Co się kurwa dzieje?!
Tutaj możecie zobaczyć jak Laura wyglądała na imprezie: http://tinypic.com/view.php?pic=2ewyxs0&s=6
Mam nadzieję, że się podobało!
Pozdrawiam :* !
wtorek, 5 lutego 2013
5.
Po tym jak zabawiałam się z Alvaro w ich szatni, przyłapana przez Cristiano.. nie było słów którymi mogłam opisać to, jak głupio się czułam. "Jestem taka zdradliwa!" powtarzałam sobie w myślach, nawet nie zwracając uwagi na to, że dla Cristiano pewnie nic specjalnego się nie stało, przecież "tylko nam przerwał" nie wspominając już o tym, że dla Alvaro rzeczy układały się po jego myśli, Ronaldo pewnie teraz myśli, że wróciliśmy do siebie. Nie, nigdy sobie tego nie wybacze. Odkąd nam wszedł do szatni, czułam się strasznie skrępowana w jego obecności, nie potrafiłam na niego spojrzeć, było mi wstyd. Alvaro dokładał tylko węgla do pieca zachowując sie na treningu, w obecności drużyny jakby był moim chłopakiem. Miałam dość, nie poradzę sobie sama. Chciałam z kimś o tym porozmawiać. U Sary już byłam, nic jej nie powiedziałam. Jose? Boje sie jego reakcji, przecież Arbeloa to jego przyjaciel. "Gdzie do cholery jest moja siostra której nie mam?!" powtarzałam sobie.
Po treningu w dżinsowej koszuli włożonej do czarnych rurek,w wysokich niebieskich szpilkach, ze skórzaną kurtką na ramieniu udałam się na parking,oparta o auto czekałam na Jose. Już z daleka mogłam zauważyć kierującego się w moją stronę Crisa. W myślach snułam najgorsze scenariusze typu "wróciłaś do Alvaro, kochasz go?"
-Hej- uśmiechnął się.
-Cześć-powiedziałam nawet nie odwracając głowy w jego kierunku.
-Słyszałem, że nie wybierasz się na moje urodziny? to prawda?-zapytał uchylając kącik ust do góry.
-Jeszcze nie wiem, wiesz, może będę miała zajęcia, studia, do tego mam teraz dużo nauki, rozumiesz-przygryzłam wargę.
-Zajęć na pewno nie będziesz miała, skoro Sara wybiera się razem z Ikerem-powiedział to takim dumnym tonem, jakby właśnie był pewny,że przyłapał mnie na kłamstwie.
-W takim razie.. no zobaczę jeszcze,dam Ci znać w najbliższym czasie, jeśli to nie problem- sztucznie się uśmiechnęłam.
-Oczywiście. Do zobaczenia jutro-powiedział i odwrócił się.
-Cris? czekaj!-zawołałam.
Cristiano szybkim krokiem wrócił do mnie, robiąc zdziwioną minę.
-Huh?-uniósł brwi w górę.
-To..co zobaczyłeś ostatnio w szatni...mnie i Alvaro.
-Laura, słuchaj, nie musisz mi się tłumaczyć, jesteś dorosła, możesz robić co chcesz. I gdzie chcesz- dodał śmiejąc się- to ja przepraszam, że wam przeszkodziłem.-już miał odejść kiedy odwrócił głowę-Szczęścia z Alvaro!-rzucił.
"Szczęścia z Alvaro"? Zabolało.
-Ale...
-Do jutra!-przerwał mi.
-my nie jesteśmy ze sobą- powiedziałam cicho pod nosem.
Wywróciłam oczami i przygryzając wargę odwróciłam głowę lewo. Całą sytuacje widział Alvaro. "Jeszcze tego mi brakuje. Litości" powiedziałam sama do siebie w myślach. W czarnej koszulce w serek i dżinsowych rurkach, z wypisaną na twarzy zazdrością, szybkim krokiem zbliżył się do mnie na ilość dosłownie centymetrów. Stanął wprost przede mną.
-"Nie jesteśmy ze sobą"? Co to znaczy?
-Ekhm, a jesteśmy?-zapytałam cicho.-Poza tym, i tak tego nie słyszał, więc nie rozumiem o co się złościsz. W ogóle czemu się złościsz? Nie jestem twoja.
-Hohoho, nie jesteś? Pamiętasz ostatnią wspólną noc? Sytuacje w szatni którą zresztą przerwał nam Twój książę z bajki?-krzyknął.
Spuściłam głowę w dół, nie odpowiadając mu.
-No odpowiadaj!-krzyknął.
-Nie, nie pamiętam-powiedziałam bezczelnie podnosząc głowę i pozwalając na to ab nasze źrenice się spotkały.
-Oh, nie bądź taka bezczelna bo mnie podniecasz-mruknął.-z tego co pamiętam to miałaś chyba trochę lepszą pamięć?
-Nie twój pierdolony interes! Idź sobie-krzyknęłam.
-Jak zwykle ostra, jesteś seksowna kiedy sie złościsz, wiesz?-powiedział przygryzając wargę z łobuzerskim uśmiechem.
Wywróciłam oczami. a wtedy on obwiązał moją talie swoimi rękami i przyciskając mnie do siebie pocałował mnie. Próbowałam się odsunąć, ale Alvaro nie miał zamiaru dać za wygraną. Zaczął na mnie napierać i plecami leżałam już na masce samochodu Calettiego. W końcu przestałam się szarpać i jęknęłam otwierając usta co dało mu możliwość wsadzenia mi w buzię jego języka którym intensywnie zaczął ruszać.Wepchnęłam swój język do jego ust i chwilę później nasze języki poszły w tango ocierając się jeden o drugi.
-Alvaro? Laura?
W jednej chwili Alvaro odsunął się ode mnie, a ja wstałam z samochodu poprawiając koszulę. Jose miał identyczną minę, jak ta Cristiano kiedy nam wszedł do szatni."Kurwa, czemu wszystko mi przypomina Crisa?" zapytałam się w myślach.
-Laura, co to ma znaczyć?-spytał wściekły brat- co ty robisz? ekhm, co wy robicie?-powiedział dokładnie podkreślając słowo 'wy'.
Spuściłam wzrok w dół.
-Spoko Caletti, wszystko gra-zapewnił Alvaro.
-Spadaj Alvaro, do jutra-pogonił go Jose.
Arbeloa robiąc głupią minę odwrócił i odszedł, mrugając do mnie okiem.
-Co to było?-zapytałam rozkładając ramiona.
-Hm?-zdziwił się Jose
-Teraz będziesz odgrywał zatroskanego brata?
-Nie wiem o co ci chodzi, jesteś z nim?
-O boże, nie!-krzyknęłam.
-To zostaw go w spokoju.-powiedział spokojnie.
-Ja mam go zostawić w spokoju? Oszalałeś? To on nie daje mi spokoju.
-Najwidoczniej ci to nie przeszkadza bo wyglądaliście jakbyście uprawiali seks opierając się o moje auto do cholery!-krzyknął.
-Wiesz co, po prostu wsiądź i jedźmy do domu, nie mam zamiaru z niczego ci sie tłumaczyć, jestem dorosła.
-I głupia-dodał.
***
Droga do domu minęła bardzo nie miło,żeby zagłuszyć niezręczną ciszę gapiąc siew pustą przestrzeń za oknem auta, co chwilę zgłaśniałam radio. Ta krótka droga dłużyła mi sie niesamowicie. Zauważając, że stoimy pod domem, szybko wysiadłam i poszłam prosto pod drzwi wyjmując kluczyki z torebki. Weszłam do domu,zdejmując szpilki od razu pokierowałam się w stronę schodów do swojego pokoju. Callejon chwycił mnie za rękę nie pozwalając mi iść.
-Kochasz go? Czujesz coś do niego, cokolwiek?-zapytał przechylając głowę w bok.
-Tak, nienawiść-powiedziałam probując wyrwać się z jego uścisku.
-To dlaczego z nim się całujesz, przecież...-zawahał się-przecież kochasz Crisa.
-Nic nie rozumiesz.
-Więc wytłumacz mi-pociągnął mnie w stronę salonu.
Callejon usiadł na wielkiej kremowej kanapie a ja stojąc powiedziałam:
-Przespałam się z nim.-wyznałam.
-Z Crisem czy z Alvaro? Bo już nie łapię
-Z Arbeloą głupku.
-Co?-jego oczy wyglądały jak wściekłe oczy lwa który własnie miał się rzucić na swoją ofiarę.
-No to co słyszysz, uprawialiśmy seks-powtórzyłam-mama przeliterować? es, e, ka, es, teraz łapiesz?
-Uspokój się Laura.
-Tak, pieprzyliśmy się, potem prawie wziął mnie w waszej szatni w Valdebebas ale przeszkodził nam Cristiano, i teraz znów-krzyczałam, nie zauważając, że z oczu po policzkach popłynęły mi łzy.
-Cristiano to widział? Boże Laura, chodź tu do mnie-przyciągając mnie za ręce do siebie przytulił mnie-nie płacz, proszę cię.
-Ale wszystko się psuje,rozumiesz? Kocham Cristiano, nie mam żadnych szans żeby coś z tego było, tym bardziej po tym co ostatnio się wydarzyło. Do tego Alvaro, nienawidzę go tak bardzo a mimo wszystko pożądam go najbardziej na świecie. Nie wiem co się dzieje Jose-powiedziałam zaciskając zęby żeby jeszcze bardziej się nie rozpłakać.
-Nic się nie dzieje Laura, wszystkim nam przydarzają się problemy w życiu, nie unikniemy tego, to nie rodzaj jakiejś kary.
-Co jest ze mną nie tak?-zapytałam spoglądając mu w oczy.
-Z tobą jest wszystko w porządku, kochanie, ułoży się zobaczysz. Cristiano jeszcze będzie twój, zawalcz o niego.
-Naprawdę tak myślisz?-zapytałam.
-Oczywiście-powiedział ocierając łzy z moich policzków
Leżałam w ciszy,otulona jego ramionami na kanapie. Mam wielkie szczęście posiadając takiego brata.
-Cos czuję, że urodziny Crisa będą ciekawe, huh?-zapytał śmiejąc się.
Też nie możecie się doczekać urodzin Crisa jak ja? :)
Pozdrawiam! :*
Po treningu w dżinsowej koszuli włożonej do czarnych rurek,w wysokich niebieskich szpilkach, ze skórzaną kurtką na ramieniu udałam się na parking,oparta o auto czekałam na Jose. Już z daleka mogłam zauważyć kierującego się w moją stronę Crisa. W myślach snułam najgorsze scenariusze typu "wróciłaś do Alvaro, kochasz go?"
-Hej- uśmiechnął się.
-Cześć-powiedziałam nawet nie odwracając głowy w jego kierunku.
-Słyszałem, że nie wybierasz się na moje urodziny? to prawda?-zapytał uchylając kącik ust do góry.
-Jeszcze nie wiem, wiesz, może będę miała zajęcia, studia, do tego mam teraz dużo nauki, rozumiesz-przygryzłam wargę.
-Zajęć na pewno nie będziesz miała, skoro Sara wybiera się razem z Ikerem-powiedział to takim dumnym tonem, jakby właśnie był pewny,że przyłapał mnie na kłamstwie.
-W takim razie.. no zobaczę jeszcze,dam Ci znać w najbliższym czasie, jeśli to nie problem- sztucznie się uśmiechnęłam.
-Oczywiście. Do zobaczenia jutro-powiedział i odwrócił się.
-Cris? czekaj!-zawołałam.
Cristiano szybkim krokiem wrócił do mnie, robiąc zdziwioną minę.
-Huh?-uniósł brwi w górę.
-To..co zobaczyłeś ostatnio w szatni...mnie i Alvaro.
-Laura, słuchaj, nie musisz mi się tłumaczyć, jesteś dorosła, możesz robić co chcesz. I gdzie chcesz- dodał śmiejąc się- to ja przepraszam, że wam przeszkodziłem.-już miał odejść kiedy odwrócił głowę-Szczęścia z Alvaro!-rzucił.
"Szczęścia z Alvaro"? Zabolało.
-Ale...
-Do jutra!-przerwał mi.
-my nie jesteśmy ze sobą- powiedziałam cicho pod nosem.
Wywróciłam oczami i przygryzając wargę odwróciłam głowę lewo. Całą sytuacje widział Alvaro. "Jeszcze tego mi brakuje. Litości" powiedziałam sama do siebie w myślach. W czarnej koszulce w serek i dżinsowych rurkach, z wypisaną na twarzy zazdrością, szybkim krokiem zbliżył się do mnie na ilość dosłownie centymetrów. Stanął wprost przede mną.
-"Nie jesteśmy ze sobą"? Co to znaczy?
-Ekhm, a jesteśmy?-zapytałam cicho.-Poza tym, i tak tego nie słyszał, więc nie rozumiem o co się złościsz. W ogóle czemu się złościsz? Nie jestem twoja.
-Hohoho, nie jesteś? Pamiętasz ostatnią wspólną noc? Sytuacje w szatni którą zresztą przerwał nam Twój książę z bajki?-krzyknął.
Spuściłam głowę w dół, nie odpowiadając mu.
-No odpowiadaj!-krzyknął.
-Nie, nie pamiętam-powiedziałam bezczelnie podnosząc głowę i pozwalając na to ab nasze źrenice się spotkały.
-Oh, nie bądź taka bezczelna bo mnie podniecasz-mruknął.-z tego co pamiętam to miałaś chyba trochę lepszą pamięć?
-Nie twój pierdolony interes! Idź sobie-krzyknęłam.
-Jak zwykle ostra, jesteś seksowna kiedy sie złościsz, wiesz?-powiedział przygryzając wargę z łobuzerskim uśmiechem.
Wywróciłam oczami. a wtedy on obwiązał moją talie swoimi rękami i przyciskając mnie do siebie pocałował mnie. Próbowałam się odsunąć, ale Alvaro nie miał zamiaru dać za wygraną. Zaczął na mnie napierać i plecami leżałam już na masce samochodu Calettiego. W końcu przestałam się szarpać i jęknęłam otwierając usta co dało mu możliwość wsadzenia mi w buzię jego języka którym intensywnie zaczął ruszać.Wepchnęłam swój język do jego ust i chwilę później nasze języki poszły w tango ocierając się jeden o drugi.
-Alvaro? Laura?
W jednej chwili Alvaro odsunął się ode mnie, a ja wstałam z samochodu poprawiając koszulę. Jose miał identyczną minę, jak ta Cristiano kiedy nam wszedł do szatni."Kurwa, czemu wszystko mi przypomina Crisa?" zapytałam się w myślach.
-Laura, co to ma znaczyć?-spytał wściekły brat- co ty robisz? ekhm, co wy robicie?-powiedział dokładnie podkreślając słowo 'wy'.
Spuściłam wzrok w dół.
-Spoko Caletti, wszystko gra-zapewnił Alvaro.
-Spadaj Alvaro, do jutra-pogonił go Jose.
Arbeloa robiąc głupią minę odwrócił i odszedł, mrugając do mnie okiem.
-Co to było?-zapytałam rozkładając ramiona.
-Hm?-zdziwił się Jose
-Teraz będziesz odgrywał zatroskanego brata?
-Nie wiem o co ci chodzi, jesteś z nim?
-O boże, nie!-krzyknęłam.
-To zostaw go w spokoju.-powiedział spokojnie.
-Ja mam go zostawić w spokoju? Oszalałeś? To on nie daje mi spokoju.
-Najwidoczniej ci to nie przeszkadza bo wyglądaliście jakbyście uprawiali seks opierając się o moje auto do cholery!-krzyknął.
-Wiesz co, po prostu wsiądź i jedźmy do domu, nie mam zamiaru z niczego ci sie tłumaczyć, jestem dorosła.
-I głupia-dodał.
***
Droga do domu minęła bardzo nie miło,żeby zagłuszyć niezręczną ciszę gapiąc siew pustą przestrzeń za oknem auta, co chwilę zgłaśniałam radio. Ta krótka droga dłużyła mi sie niesamowicie. Zauważając, że stoimy pod domem, szybko wysiadłam i poszłam prosto pod drzwi wyjmując kluczyki z torebki. Weszłam do domu,zdejmując szpilki od razu pokierowałam się w stronę schodów do swojego pokoju. Callejon chwycił mnie za rękę nie pozwalając mi iść.
-Kochasz go? Czujesz coś do niego, cokolwiek?-zapytał przechylając głowę w bok.
-Tak, nienawiść-powiedziałam probując wyrwać się z jego uścisku.
-To dlaczego z nim się całujesz, przecież...-zawahał się-przecież kochasz Crisa.
-Nic nie rozumiesz.
-Więc wytłumacz mi-pociągnął mnie w stronę salonu.
Callejon usiadł na wielkiej kremowej kanapie a ja stojąc powiedziałam:
-Przespałam się z nim.-wyznałam.
-Z Crisem czy z Alvaro? Bo już nie łapię
-Z Arbeloą głupku.
-Co?-jego oczy wyglądały jak wściekłe oczy lwa który własnie miał się rzucić na swoją ofiarę.
-No to co słyszysz, uprawialiśmy seks-powtórzyłam-mama przeliterować? es, e, ka, es, teraz łapiesz?
-Uspokój się Laura.
-Tak, pieprzyliśmy się, potem prawie wziął mnie w waszej szatni w Valdebebas ale przeszkodził nam Cristiano, i teraz znów-krzyczałam, nie zauważając, że z oczu po policzkach popłynęły mi łzy.
-Cristiano to widział? Boże Laura, chodź tu do mnie-przyciągając mnie za ręce do siebie przytulił mnie-nie płacz, proszę cię.
-Ale wszystko się psuje,rozumiesz? Kocham Cristiano, nie mam żadnych szans żeby coś z tego było, tym bardziej po tym co ostatnio się wydarzyło. Do tego Alvaro, nienawidzę go tak bardzo a mimo wszystko pożądam go najbardziej na świecie. Nie wiem co się dzieje Jose-powiedziałam zaciskając zęby żeby jeszcze bardziej się nie rozpłakać.
-Nic się nie dzieje Laura, wszystkim nam przydarzają się problemy w życiu, nie unikniemy tego, to nie rodzaj jakiejś kary.
-Co jest ze mną nie tak?-zapytałam spoglądając mu w oczy.
-Z tobą jest wszystko w porządku, kochanie, ułoży się zobaczysz. Cristiano jeszcze będzie twój, zawalcz o niego.
-Naprawdę tak myślisz?-zapytałam.
-Oczywiście-powiedział ocierając łzy z moich policzków
Leżałam w ciszy,otulona jego ramionami na kanapie. Mam wielkie szczęście posiadając takiego brata.
-Cos czuję, że urodziny Crisa będą ciekawe, huh?-zapytał śmiejąc się.
Też nie możecie się doczekać urodzin Crisa jak ja? :)
Pozdrawiam! :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)